wtorek, 22 maja 2007

Sponsorzy, patroni medialni, korekty trasy

Do wyjazdu pozostał już niecały miesiąc. Kończę starać się o sponsorów. Lepiej poszło mi z patronatem medialnym, ale chyba zbyt późno rozpocząłem swoje starania. Mając patronat medialny, można łatwiej przekonać ewentualnych sponsorów do współpracy. Jednak umieszczenie logo podczas wystawy fotografii czy pokazów filmów na ogół nie wystarcza, by ich pozyskać. Ja współpracuję już od kilku dni z jednym z poznańskich biur podróży, któremu przygotowuję kalendarze oraz bilboardy na bazie własnych fotografii. Z uwagi na specyfikę niektórych miejsc, przez które będę podróżował, udało mi się pozyskać jeszcze inną firmę, której logo znajdziecie na stronie projektu.

Mój partner podróży – Fjord Nansen – zgodził się zaopatrzyć mnie we własne produkty: namiot oraz plecak a także zniżka na śpiwór.

Swój projekt wyprawy prezentowałem na antenie dwóch poznańskich rozgłośni radiowych: Merkury i Afera. Również telewizja regionalna zainteresowana jest przygotowaniem krótkiej audycji przed wyjazdem i po moim powrocie. Niestety to również nie jest duży atut w rozmowach ze sponsorami, ponieważ nie wolno mi reklamować firm za pomocą tych mediów.

Pozostała kwestia szczepień. Tylko w jednym kraju, który znajduje się na mojej trasie, niezbędne jest przedstawienie książeczki szczepień, udowadniającej, że mam wykonane szczepienia przeciwko żółtej febrze. Inne szczepienia są zalecane.

Na żółtą febrę szczepiłem się w zeszłym roku, gdy planowałem dojechanie do Mali. Wtedy się nie udało, bo „ugrzęzłem” w mauretańskiej oazie na skraju Sahary. Myślę, że tym razem tam dotrę, by odwiedzić plemię Dogonów. Przeciwko żółtaczce zakaźnej, tzw. chorobie brudnych rąk szczepiłem się ponad 7 lat temu. Dwie dawki, jakie wtedy przyjąłem powinny zabezpieczyć mnie na okres około 10 lat.

Wciąż sprawdzam wiadomości dotyczące krajów, przez które ma przebiegać moja podróż. Znajoma kanadyjka poradziła, bym w Boliwii odwiedził Salar de Uyuni, słoną pustynię w okolicy miasta Ruro. Rzeczywiście, nie miałem jej w planie, ale przejrzawszy zdjęcia tego miejsca w internecie, chyba zboczę z drogi, by ujrzeć ten cud natury. Niewiele wiem o wyspach Indonezji i ten rejon będzie chyba najbardziej improwizowanym fragmentem podróży. W kilku relacjach przeczytałem artykuły, przestrzegające przed stolicą Papui – Nowej Gwinei – Port Moresby, gdzie grasują bandy w biały dzień napadające i grabiące turystów. Znacznie niebezpieczniejszym jest rejon Sudanu i Czadu: na pograniczu tych afrykańskich krajów od dłuższego czasu nasiliły się walki. Moja podróż przez Pakistan w 2005 roku okazała się jedną z najciekawszych przygód i ze strony ludzi nie czułem zagrożenia, choć oficjalna propaganda mówiła co innego. Turcy przestrzegali mnie przed podróżą przez Kurdystan przy granicy z Iranem. Przejechałem go głównie autostopem i wszędzie spotykałem się z oznakami przyjaźni, choć mijałem nieraz stanowiska czołgowe oraz gniazda karabinów maszynowych ustawione przy drodze. Od kilku lat ostrzega się turystów przed podróżą do Nepalu. Wciąż trwają tam walki wojsk rządowych z maoistami. Samo Kathmandu jest jednak bezpieczniejsze, niż zachodnia część kraju. Na szczęście w stolicy Nepalu mam przyjaciół, którzy często się ze mną kontaktują, przekazując aktualne informacje. Nauczyłem mojego nepalskiego kumpla wysyłać internetem sms-y i czasem o 5.00 rano (w Nepalu jest wtedy około 10.00) przesyła mi informacje, zaczynając od błogosławieństwa w imię boga Shivy… .

Najpewniejszym sposobem informacji dotyczących bezpieczeństwa w danych rejonach będą komunikaty MSZ, które umieszczane są na stronie. Z autopsji jednak wiem, że często są one na wyrost. A poza tym wierzę w swoją dobrą karmę. Wu wei.

3 komentarze:

  1. ~Zbyszek Kowalski22 maja 2007 09:45

    "Kto wędruje żyje podwójnie" Sławku, życzę Ci, aby podczas wyprawy spotykał tylko dobrych ludzi.Wracaj bezpiecznie do Polski.Trzymam kciuki.Zbyszek KowalskiŁódź

    OdpowiedzUsuń
  2. A propos szczepień na żółtaczkę zakażną to z tego co wiem przed wyjazdem powinienes sprawdzić sobie poziom przeciwciał(chyba anty-HBs)jeżeli okaże się,że jest ich za mało to musiałbyś sie doszczepić trzecią dawką przypominającą.Możesz też od razu doszczepić się trzecią dawką i mieć jedno badanie krwi z głowy.Wiesz to tak dla bezpieczeństwa tym bardziej,że zamierzasz wypuścić się na tereny gdzie ten wirus szaleje:)

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki! to chyba bardzo rozsądna uwaga. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...