niedziela, 15 lipca 2007

Ostatnie chwile w Calama

Za 3 godziny wyruszam z Calamy na pustyni Atacama nocnym autobusem do Tirany. To nie w Albanii ale jeszcze w Chile. Chyba zreszta o tym juz pisalem...

Noc w hotelu zimna. Zimna tez woda w kranie i pod prysznicem. W koncu sie jednak wyspalem w normalnym lozku! Caly dzien wloczylem sie po okolicy. Autostopem dojechalem niecale 40 kilometrow na polnoc do miasteczka Chiu Chiu. Brzmi jak chinskie nazwisko. To ladna miescina ze wspanialym, starym, bielonym kosciolkiem z XVI wieku. Pojechalem tam z innego powodu: w San Pedro powiedziano mi, ze znajduja sie tam stare petroglify. Kiedy siedzialem sobie na laweczce na malenkim ryneczku, podeszla dziewczyna, przeprowadzajaca ankiete wsrod turystow na temat tego miejsca, celu przybycia itd. Patricia sprawdzala mozliwosci rozwoju turystyki w Chiu Chiu i polepszenia zycia tutejszych ludzi poprzez rozwiniecie odpowiedniej infrastruktury. Znala perfekcyjnie angielski, co nie jest tu czeste i zaproponowla, ze odwiezie mnie do Calama po 18.00. Aby zobaczyc petroglify musialem jeszcze pojsc 3 kilometry dalej i znalazlem sie we wspanialym wawozie. Zadnych ludzi, jakikolwiek samochod jezdzil mniej wiecej co 20, 30 minut. Wsrod skal wiele rytow prawdopodobnie z roznych okresow bo roznily sie znacznie sposobem przedstawienia. Najczesciej zwierzeta, ale i ludzkie sylwetki. W jednym miejscu zobaczylem abstrakcyjny ryt wygladajacy bardzo podobnie do tego ulozonego z kamieni w San Pedro. Bardzo ciekawe, czy to rzeczywiscie mapa czy cos innego... . Wsrod skal byly tez resztki domostw z kamienia. Lazilem wiec po stromych zboczach wsrod kamieni i kurzu, ogladajac kazdy wiekszy glaz. czasem w jakims niepozornym miejscu ryt lamy, gdzie indziej cala gladka strona skaly pokryta rysunkami. Uwielbiam taka improwizowana archeologie!

Wrocilem do Chiu Chiu o umowionym czasie i Patricia odwiozla mnie do Calamy. Po drodze opowiedziala wiele ciekawych rzeczy o tym regionie, o indianach Chuca, ktorzy odkryli tu miedz i pierwsi ja eksplorowali. Z nazwy ich plemion powstala nazwa miasteczka, ktore przestawalo istniec. Pracownicy mieli przenosic sie do Calamy, ale robia to niechetnie bo Calama to niedobre miasto. Przybywalo tu wielu samotnych facetow z Chile, Boliwii i Peru w poszukiwaniu pracy w koplani. Nie wszyscy znalezli i czesc zostawala, szukajac latwego zycia. Wiele jest tu napadow i kradziezy. Wraz z tym rozwija sie prostytucja.

Dzien pelen wrazen. Czuje, jakplona mi policzki i piecze szyja, bo slonce tu ostre, ale nie czuje sie tego, gdyz wieje chlodny wiatr.

3 komentarze:

  1. pozdrawiam serdecznie trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Sławek, zaczynam nie nadążać za Tobą:) Twoja podróż jest niezwykle aktywna, nie na moje siły percepcyjne:)) Przemieszczasz sie lotem błyskawicy. Jak Ty jestes w stanie zapamiętać te wszystkie miasta, miejsca nazwy...Ty masz po prostu jakiś inny rodzaj mózgu chyba, jakiś nowoczesniejszy model.:)) Gorąco pozdrawiam, powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~ósmy cud świata17 lipca 2007 13:10

    Sławku Drogi! Tak wiele się dzieje podczas Twojej podróży, a pomimo tego znajdujesz czas na przesyłanie tak szczegółowych relacji. Osobiście jestem pod wrażeniem! Chciałabym bardzo, aby do końca podróży starczyło Ci zapału i by nadal towarzyszył Ci wszechobecny internet.Zapewniam Pana Profesora, że korzyści edukacyjne z tej rocznej wędrówki będą olbrzymie.

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...