wtorek, 28 sierpnia 2007

Don´t cry for me Argentina...

To juz ostatnie godziny w Argentynie, w Ameryce. Konczy sie ten rozdzial mojej podrozy. Ostatnie spacery po ulicach, nie odwiedzanych przez turystow zakatkach La Boca (podobno niebezpiecznie - kilka razy ostrzegano mnie, bym nie wyjmowal kamery a najlepiej nie wlazil w te miejsca. Tym bardziej chcialem tam byc...), okolice portu z wiezowcami i ludzmi z biur na trawnikach oraz w parkach w porze lunchu, szeroka Av. 9 de Julio z zaczepiajacymi co chwila kolesiami oferujacymi wizytowki night clubow i "chicas", Plaza Congreso z monumentalnym budynkiem - Kongresu oczywiscie i powrot zatloczonym metrem do mojej dzielnicy San Telmo. Tylko w niedziele, kiedy Mariela odjechala, lalo tu jak z cebra. Podobno kiedy wyjezdzalem z El Bolson, takze padal deszcz. Niezwykle przypadki. W poniedzialek i dzis jest juz slonecznie i cieplo. W ostatnia noc kupiem butelczyne Fernet cola i wodke.  

Jaka byla ta wedrowka przez Ameryke Poludniowa? Mniej wiecej spodziewalem sie takich klimatow. Straszono mnie, ze jest niebezpiecznie jeszcze przed wyjazdem. Nic zlego mnie nie spotkalo. Czasem musialem wlozyc sporo wysilku w droge, czasem pogoda byla meczaca - przewaznie zbyt zimno. Jakos lepiej psychicznie znosze upaly.

Odczuwam pewien niedosyt wrazen, szczegolnie zaluje, ze nie odwiedzilem Amazonii. Braklo mi czasu. Odleglosci tu sa na prawde olbrzymie. Wystarczy porownac Europe z wielkoscia tego kontynentu.

Do Ameryki jednak wroce. Chce odwiedzic polnocne kraje tego kontynentu, wraz z brazylijska Amazonia ale o tym juz chyba pisalem.

Czeka mnie teraz bardzo dlugi lot samolotem. Nowe wyzwania. Nie zastanawiam sie, jak bedzie. Wu wei. Ups! znow mi sie wymsknelo... czy to juz nie staje sie banalne?

 

2 komentarze:

  1. Jednego razu spacerowal sobie wendrowny podroznik po indyjskich ulicach az dotarl do katedralnego placu. Na opszernych schodach odpoczywal pewien tutejszy wiesniak ze swoim oslem. Podroznik zapytal go o godzine. Stary czlowiek wzial w garsc wielkie i obwisle genitalia swego osla i podniosl je zdeczko, poczym stwierdzil: "Jest 10:17h". Ten, co go zapytal, wiec bardzo sie zdziwil co zobaczyl i pomyslal, ze za pare minut znow go zapyta o godzine. Za powtornym razem wiesniak znow zwazyl jaja osla i odpowiedzial: "Jest 10:22h". Mlody pszybysz nie mogl uwiezyc i po chwili postanowil zapytac go trzeci raz, a stary tylko zrobil swoj gest i dal wlasciwa odpowiedz. Ten go zapytal:" Jak to robisz, ze wazac jaja swego osla, znasz dokladna godzine?" Stary czlowiek zaprosil go, coby przysiadl sie obok."Teraz zpytaj mnie znowu". -"Ktora jest godzina?" Wiesniak wzial w garsc cala obwislosc zwierzecia, wskazal palcem pomiedzy nogami osla i rzeknal: "Teraz widzisz ten zegar na kadedralnej wierzy?" ...czas jest iluzja i trzeba przelamywac bariery i schematy jego postrzegania. - a wtedy on jest twoim przyjacielem i wraz ze swoja kochanka zwana "przestrzen" wskaza ci miejsca i osoby ktore sa naprawde warte poznania.. .tego sie nauczylam w mojej podrozy.. odczuwasz, ze tobie sie to tesz sprawdza? sciskowania. wiosna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spokojnej podróży więc,w samolocie.

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...