piątek, 17 sierpnia 2007

Przedostatni dzien w Paragwaju

Jest pewna chinska opowiesc o wiesniaku, ktorego na przemian spotykaly "dobre" i "zle" wydarzenia. Wszyscy wokol na przemian tez mu albo wspolczuli, albo zazdroscili i gratulowali. Kupil na przyklad konia, ktorego sasiedzi podziwiali. Wiesniak odpowiadal tylko "byc moze". Kon jednak zrzucil jego syna tak nieszczesliwie, ze ten zlamal noge. Okolica mu wspolczula, a stary znowu "byc moze". Kiedy jednak przyszli zandarmi zabrac chlopcow do wojska, jego syna oszczedzili z powodu nogi i znow zazdrosc innych oraz spokoj wiesniaka.

Te przemienne sytuacje zdarzaja sie czesto w drodze. Rzeczywiscie po wizycie w Asuncion i meczacej podrozy do San Pedro dotarlem tam o 4 rano. Wysiadajac, poznalem rodzine z tego miasteczka, ktora zaprosila mnie wieczorem do siebie. Ojciec rodziny zrobil gest, ktory u nas oznaczalby wypicie alkoholu, ale nie tutaj... . Znalazlem przyjemna kwatere a po wyspaniu sie ruszylem obejrzec miasteczko. Male i sympatyczne: wiele starych, zadbanych domow i senna atmosfera. Jako ze tu nie przybywaja turysci, wystarczylo, ze przeszedlem sie dwa razy wzdluz i wszerz i juz wszyscy mnie rozpoznawali i kiwali przyjaznie. Tu na przywitanie mowi sie "adios"... .

Kilka kilometrow za miastem znalazlem rzeczke. Zapewniono mnie, ze nie ma w niej kajmanow (bo te zyja kilka kilometrow dalej w gore rzeki...) ani zarlocznych piranii, wiec wskoczylem w slipach do wody. Co za ulga i relaks! Odpoczalem po ostatnich meczacych dniach i zregenerowalem sily a wieczorem odwiedzilem nowych przyjaciol. Kobieta - Gloria - uczy w miejscowej szkole a maz - Roberto jest trebaczem w tutejszym 6-osobowym zespole muzycznym. Siedzielismy przed domem, ptaki spiewaly a my rozmawialismy i pilismy terere (akcent na ostatnie "e"), czyli to, co pija tu wszyscy a ja mylnie nazywalem to mate. Mate to herbata mate do ktorej dolewa sie wrzatku, zas terere (z akcentem na ostatnie "e") to zimny napoj, czesto z kawalkiem lodu w dzbanie, z ktorego wode wlewa sie do takiego samego jak mate, czesto metalowego kubka, pijac przez "bombile", czyli metalowa rurke. Ci, ktorych spotykalem w Paragwaju, na ogol mieli zimna wode w termosach, wiec pili terere (juz wiecie, jak akcentowac).

Zanim wyjechalem nastepnego dnia dalej, odwiedzilem jeszcze pobliska osade Nueva Germania, ktora utworzyli Menonici w poczatkach XIX wieku. Przedstawicieli tej radykalnej sekty protestanckiej widzialem w restauracji w Asuncion. Tradycyjne stroje jak z XIX wiecznego filmu. Kobiety maja mocno spiete i schowane wlosy, czarne suknie a faceci chodza w ogrodniczkach. Nawet ich twarze wydawaly sie z innej epoki. Jak mi powiedzial pewien chlopak podwozacy stopem, dopiero 5 lat temu ta spolecznosc uznala prowadzenie pojazdow mechanicznych za dozwolone. Wczesniej uzywali tylko wozow zaprzezonych w konie lub woly. Rzeczywiscie, na wielu podworzach widzialem stare drewniane wozy. Menonici w tej czesci Paragwaju przybyli glownie z Niemiec, ale w tym kraju sa tez kolonie z Kanady, Niderlandow i Meksyku.

W Nueva Germania sporo wysokich blondynow.

Noc spedzilem pod namiotem w poblizu rozstaju drog, do ktorego dotarlem po zmroku. Jedyne zagrozenie, jakie czasem czuje, kiedy rozbija sie "na dziko" to mozliwosc wypalania traw. Czesto widze po drodze spalone pola, jeszcze dymiace, czasem tez duze ogniska. Rozbilem namiot wsrod wysokich suchych trzcin... . Rano zmiana pogody: zachmurzone niebo i wilgoc. Dojechalem do graniczacego z Argentyna miasta Encarnation i jutro przekrocze rzeke Parana. Chcialem jeszcze choc otrzec sie o Urugwaj, ale na poniedzialek lub wtorek umowiony juz jestem z Mariela w Buenos Aires. Zobaczymy... . 

4 komentarze:

  1. Rzeczywiście to wypalanie traw niezbyt zachęcająco w świadomości brzmi,jeśli się bierze pod uwagę tego typu nocleg.Ta rzeka bardzo zachęca do spojrzenia i zanurzenia się w niej.Super,że po drodze z ludźmi się przyjaźnisz.Tak lubię.

    OdpowiedzUsuń
  2. http://www.jordibusque.com/Index/Stories/MennoBolivia/MennoBolivia_10.html jakby nie patrzeć - od lewej czy od prawej - mennonici :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zdjęcia.Myślę że mogłabym spokojnie żyć,ich cywilizacją.Tylko, jakie kłopoty mają związane z tym obok?Bo muszą być.Bo nie przystają w ten obok inny rytm.Tego nie wybacza się,niestety bezkarnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się, że dla tej Marieli nie tylko Urugwaj chętnie byś sobie odpuścił. Hormony Bracie, hormony:)))

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...