poniedziałek, 13 sierpnia 2007

Z Iguasu do Asuncion

Dotarlem juz do stolicy Paragwaju. Wciaz jednak szumia mi w uszach wodospady Iguasu. Z Londriny dojechalem w naroznik brazylijsko - argentynsko - paragwajski wczesnym rankiem, kiedy bylo jeszcze ciemno i z dworca kierujac sie znakami na "Cataratas" przywitalem dzien, idac godzine z garbem na plecach. Znalazlem camping, zostawilem plecak i spytawszy o droge miejskimi autobusami dojechalem do argentynskiej czesci Parku Narodowego Iguazu. Tam juz sporo wycieczek z Europy. Zaopatrzony w mape terenu ruszylem sciezkami na kolejne tarasy i punkty widokowe. Nie bede Wam opisywal tych miejsc. Znajdziecie zdjecia w przegladarce internetowej. Dla mnie to miejsce bylo przezywaniem ogromnej radosci. O ile w Machu Picchu turysci przeszkadzali, tutaj ich prawie nie "odczuwalem"; tak to miejsce robi wrazenie. Najbardziej Garganta del Diablo, gdzie spadaja w czelusc wody z naroznika skal i mozna bardzo blisko podejsc. Dochodzi sie do tego miejsca dlugimi metalowymi rampami wprost przez rzeke.

Woda spada w dol, zraszajac wszysko i wszystkich wokol. Im nizej, staje sie gesta biala mgla. O ile biel boliwijskiej Salar de Uyuni kojarzylo sie ze smiercia, to miejsce pelne jest zycia i... ma w sobie cos hipnotycznego. Woda spada z hukiem. To nie kosmiczna czarna dziura, to fantastyczna Biala Dziura. Patrzac w otchlan, ma sie ochote skoczyc w ta czelusc. Mysle, ze gdyby nie turysci, ktorzy pstrykaja sobie zdjecia na jej tle (niektorzy nie ogladaja tego miejsca inaczej niz przez obiektyw... moze slusznie?), gdybym sam byl w tym miejscu, mogloby mnie pochlonac. Tak latwo bylo przejsc niska metalowa barierke, wejsc na skale, zrobic krok i hop! Nie widzialo sie przepasci. Moze taka biel, swietlista biel widza ludzie, ktorzy przezyli smierc kliniczna?

Nie da sie tego opisac ani oddac na zdjeciu lub filmie. Niemniej oczywiscie pstrykalem i filmowalem. Wrocilem na brazylijska strone, rozlozylem namiot i poszedlem spac. Rano przywitaly mnie dwa duze kundle skore do zabawy.

Autobusem dojechalem do granicy, potem przez most, odpowiednie stemple po obu stronach i znalazlem sie jak na olbrzymim targu. Miasto Ciudad del Este. Wyjalem z bankomatu paragwajskie pieniadze: guaranes. 5 zieloniutkich papierkow o nominalach 100 000 guaranes kazdy. To okolo 100 dolarow. Ladny nowiutki banknot zamienilem na 10 brzydkich, starych i poklejonych brazowych "dziesiatek" na rewersie ktorych jakas wazna historyczna chwila z dziejow Paragwaju z 14 maja 1811 roku. Rozmowy na wysokim szczeblu przy stole, wszyscy stoja, tylko krzeslo jest przewrocone. Musiala to byc dramatyczna chwila... .

Asuncion to niskie zabudowania  na duzym terenie. Autobusem do terminalu jedzie sie meczaca dlugo. Ruch i gwar. Jutro lub pojutrze rusze na polnoc kraju, potem zjade na poludnie i dalej zobaczymy.

1 komentarz:

  1. Co wciągniesz wzrokiem,skórą i płucami to Twoje.NA ZAWSZE.Wyobraźnia nadal podąża Twoimi krokami.Uzupełniają je,oglądnięte już gdzieś filmy z tego terenu.Ziemia jest Boska.Prawda?Cud że niektórzy mogą namacalnie oglądać tereny jeszcze przez człowieka nie skażone.Te opary świetnie na cerę działają :D

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...