piątek, 14 września 2007

kulturalne Sydney

Ostatni dzien w Sydney. Od wczesnych godzin rannych do wieczora codziennie przemierzalem to miasto. W Sydney mieszka okolo 4 mln ludzi - to prawie tyle ile w calej Nowej Zelandii!

Wczoraj odwiedzilem Sydney Aquarium. Pieknie urzadzone, ze wspanialymi rybami. Tunel podwodny a nad glowa przeplywaja rekiny, plaszczki ogromne i wielkie zolwie. Na prawde robi wrazenie, tylko po co te dzieci ze szkol tak sie wydzieraja?

Potem zalapalem sie na pokaz gry na deejereedoo (dobrze napisalem?). Pol krwi Aborygen pol godziny prezentowal swoje umiejetnosci, opowiadal o sobie i swoich przodkach. Potem uczyl, jak pracowac wargami, by wydobywac te glebokie dzwieki. Wszystko wydawalo sie latwe do momentu, kiedy zaprezentowal, jak jednoczesnie wydawac dzwiek i wdychac powietrze nosem.

Dzis odwiedzilem wystawe ikony australijskiej fotografii Maxa Dupain. Niemal same zdjecia nowoczesnej, modernistycznej architektury tego kraju poczawszy od czasow przedwojennych. Dobre, odwazne kadrowanie. Z broszury dowiedzialem sie, ze akurat w Australii trwaja dni kultury i sztuki Niemiec. W tym samym czasie w State Library wyswietlano "Metropolis" Fritza Langa a w Konserwatorium koncert Beethovena. Wybralem to drugie. Muzyka kameralna w wykonaniu studentow. Program dostalem do reki przed wejsciem na sale. A liczylem na symfoniczne porywy duszy!

Wszedlem na Harbour Bridge, drugi symbol miasta, a raczej pierwszy, obok Sydney Opera. Trafilem idealnie na przejsciowa burze, po ktorej wspaniale ciemne zrobilo sie niebo w tle budynku Opery, ktory oswietlilo slonce. Ladne foty nie chwalac sie zrobilem... .

Chodzac po ulicach zastanawiam sie, do czego doprowadzi taki amalgamat roznych nacji i ras ludzkich? Chyba dobrze, ze tak sie dzieje, bo zanikaja uprzedzenia.

Koniec tego nudzenia. Miasto usypia moja czujnosc. Czas zdziczec. Jutro Tasmania. Postaram sie od razu uciec z miasta i zaczac wloczyc sie po wyspie.

Napisze jak bede mogl.

7 komentarzy:

  1. ~ósmy cud świata14 września 2007 12:47

    Dzisiaj, stając przed witryną księgarni, oglądałam mapę świata. Ale daleko Cię pognało - z wiatrem i pod wiatr, w słońcu i w deszczu ... I gna dalej, dopóki starcza sił ... Za to Cię podziwiam ... Roztomiły Ślonzki Pieronie!

    OdpowiedzUsuń
  2. No chłopie, dobrze się spisujesz, trzymaj się i wracaj zdrowy, przyjaciele czekają :o)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super.Cieszę się że kultura nadal u Ciebie na pierwszym miejscu.To wychowuje.I tak ma być.Wychowuje następców.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię Cię Sławku,naprawdę bardzo lubię.Masz duszę Człowieku!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam z niecierpliwoscia na wpisy z dzikiej Australii. Naprawde Cie podziwiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciągle jestem pod wrażeniem Twojej decyzji o podróży i jej realizacji. Musisz mieć w sobie niezwykłą odwagę, by stanąć tak twarzą w twarz ze światem. Trzymam kciuki, żeby starczyło Ci wytrwałości. Czytuję z przyjemnością. Pozdrawiam z Paryża. PolaZnalazłam Cię wędrując po blogach. www.polka-w-paryzu.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. przez 7 miesięcy mieszkałam w Sydney. Potem miesiąc podróży po NZ. Wróciłam w grudniu 2006. Wciąż tęsknię za tym miejscami i tymi ludźmi. Wrócę tam niedługo. Szkoda, że trafilam na Twoją stronę dopiero dzisiaj, znam kilka wspanialych miejsc o ktorych nie przeczytasz w przewodniku, gdybyś wrócił jeszcze kiedyś do Sydney, daj znać...

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...