czwartek, 20 września 2007

autostopem po Tasmanii

Jak dobrze znow byc z Wami!

Tassie, bo tak nazywaja swoja wyspe Tasmanczycy, to cudowne i nieco kaprysne miejsce. Zaczalem swoja podroz niepewnie wychodzac na droge za lotniskiem w Hobart w kierunku poludniowo-wschodnim. Sporo sie nasluchalem o mordercy, ktory grasowal po Australii autostopem  a jego ofiarami byli ci, ktorzy chcieli mu pomoc. Nic z tej obsesji w Tasmanii. Szybko dojechalem na wybrzeze za Port Arthur przy Parku Narodowym. Tu Parkow Narodowych mnostwo. Cala wyspa wlasciwie jest jednym wielkim Parkiem Narodowym. Spytalem tam farmerow, czy moge rozbic namiot na ich terenie. No problem! Rano zaprosili nie na kawe i pogawedke a potem podwiezli do Parku, gdzie moglem obejrzec baraszkujace diably tasmanskie, kangury i walabie. Te ostatnie czasem gdzies zauwazam caly czas przy drodze. Sporo tu porozjezdzanych zwierzat, co smuci... . Potem dojechalem do kolejnego miejsca na wybrzezu w Coles Bay. Cudowna plaza, spokoj, darmowy camping kilka metrow od plazy i zadnych ludzi! Chodzilem po gorach ze wspanialymi widokami na zatoki. Tak sobie jezdzilem az dotarlem do Cradle Mountain blizej zachodniego wybrzeza. Caly zachod jest bardziej dziki, gorzysty i czesciej padaja tu deszcze. Zawsze jakos sobie radzilem znajdujac gdzies przy drodze lub pod lasem miejsca na rozbiocie namiotu. Myje sie i gole w publicznych toaletach, gdzie czasem tez zdarza sie ciepla woda.

Ostatnia noc byla trudna, ale rozbilem namiot na werandzie starego opuszczonego domu. W nocy biegaly wokol jakies zwierzaki. Wyjezdzalem stamtad dlugo, bo ruch prawie zerowy. Klalem, kiedy deszcz i zimny wiatr przechodzil przez moje kosci, ale gdy tylko zaswiecilo slonce, chcialo mi sie spiewac i krzyczec z radosci!

Wszystko jest OK. Wlasnie dojechalem do Queenstown, najwiekszego miasta na zachodzie (w calej Tassie mieszka okolo pol miliona ludzi). Zaraz poszukam jakiegos backpackers a rano ruszam dalej przez gory powoli w strone Hobart. Podobno ta droga jest niezwykle malownicza!

Jestem w swoim zywiole i ciesze sie, ze podruzujecie ze mna! Czuje ta obecnosc w trudnych chwilach i dziekuje za to.

13 komentarzy:

  1. Troche martwiłem się ta cisza z Twojej strony.To ciekawe, dwadzieścia lat temu czekałbym cierpliwie na wiadomość pocztą od Ciebie i zaczął bym się martwić może po miesiącu. A teraz nie odzywasz sie dłużej niż dwa dni i niepokój... ah, ten internet. Jestem, czytam, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja relacja tchnie "czymś" fajnym. Jest ciepło i zielono jak się ją czyta. No to teraz dopiero będziesz w podróży!!!......Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh! Pięknie jest tak podróżować i zobaczyć wiele cudownych miejsc tego świata :)Pozdrawiam!http://freeflower.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Fotki robia wra|enie! Trzymaj tak dalej :) http://first-foto.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. ~ósmy cud świata20 września 2007 13:31

    To cudownie, że jesteś szczęśliwy i dopisuje Ci zdrowie!Podobnie jak innym blogowiczom, mnie również brakowało Twoich relacji. Są jak antidotum na codzienne troski. Pozdrawiam Cię mocno Mój Przyjacielu!Niech Pokój będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiście podróżujemy z Tobą i miłe jest to Twoje towarzystwo.Oby słońce Ci świeciło,a humor dopisywał.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sadzac z Twojego zachwytu Tasmania, szkoda ze nie odwiedziles Wyspy Pld, pewnie z zupelnie innymi wrazeniami wyjezdzalbys z Nowej Zelandii.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czuć, że w takich klimatach Ci lepiej. W takim razie życzę Ci jak najmniej wielkich miejskich molochów na Twojej drodze. Chociaż przyznaję, że mieszkanie w jednym z nich trochę przypomina przedzieranie się przez dżunglę, ale to tylko przenośnia.Twoje zdjęcia są niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie, ze spotykasz na swojej drodze zyczliwych i otwartych ludzi. Byle tak dalej!!

    OdpowiedzUsuń
  10. moc z Toba..... sporo nieznanych Ci osob czyta juz bloga, przychadza widza u mnie i sie wciagaja...ah zycie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. malutka_kasia@vp.pl23 września 2007 03:18

    to zapewne mile tak podrozować ...nie niestety nigdy nie mialam okazji wyjechac poza granice Polski ...nawet nie bylam w górach ...ale mam nadzieje i wierze w to bardzo ze kiedys bede mogła pojechac gdzies ze swoją druga połówką i znaleźć tam spokoj http://moj-wlasny-swiat-i-ty.blog.onet.pl/zapraszam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytam ze wstrzymanym powietrzem. Uff...całe szczęście,że diabełki tasmańskie okazały sie barankami.

    OdpowiedzUsuń
  13. ~Wojtek Różycki28 września 2007 18:51

    Witaj Sławku,Niedawno wróciłem z mojej samotnej pieszej wyprawy dookoła Polski, która trwała 192 dni.Znalazłem Twój blog na stronie e-horyzont i korzystam z okazji, by chociaż w ten (poprzez komentarz) sposób wesprzeć Cię w Twojej wędrówce.Wiem ile takie wsparcie znaczy dla wędrowcy, kiedy jest z dala od najbliższych: każdy kontakt (telefoniczny, mailowy czy sms-owy) daje kopa i człowiek przypomina sobie dlaczego i dla kogo wędruje.Życzę Ci przede wszystkim bezpiecznej podróży i zdrowia na każdym kilometrze. Szczerze podziwiam i ... trochę zazdroszczę. Trzymaj się ciepło a ja trzymam kciuki za powodzenie wyprawy i szczęśliwy powrót.Może kiedyś spotkamy się na szlaku...

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...