poniedziałek, 31 grudnia 2007

Zagubic sie w Angkor

Ostatni dzien roku i moj ostatni dzien w Siem Reap. Jutro rano chce jechac do stolicy Kambodzy. Polubilem to miejsce. Fundowalem sobie dlugie calodzienne eskapady rowerem. Tylko pierwszego dnia skorzystalem z motodupa. Tak tak! Motodup to tutaj motocyklowa taksowka. Chlopcy na motorach czekaja na klientow na poboczach drog.

Dojechalem o swicie pod Angkor by jak tysiace innych turystow uzbrojonych w aparaty, kamery i co ino obejrzec wschod slonca nad wiezami. Ladny widoczek. Potem wiekszosc wrocila do hoteli na sniadanie a reszta rozpierzchla sie po calym terenie. Imponujace plaskorzezby wokol swiatyni przedstawiajace sceny z czterech najwazniejszych hinduskich legend. Szczegolnie wspoaniale batalistyczne sceny z Ramajany i Bhagawad Gity. Nie bede opisywal, bo to znajdziecie w ksiazkach z historii sztuki lub w internecie. Obejscie terenu Angkor zajelo mi kilka godzin a z mapy wynikalo, ze to malenka czesc calosci tego archeologicznego parku. Kilkadziesiat swiatyn roznej wielkosci, okresu (najstarsze z X, najmlodsze z konca XII wieku) oraz stanu (czesto to ruiny) porozrzucanych jest po ogromnym terenie. Z mapki, ktora dostalem w hotelu wynikalo, ze dlugosc terenu wynosila ponad 20 kilometrow. Obejsc to wszystko pieszo - unmoglich.

Pozyczylem zdezelowany rower za 2 dolary od sprytnej dziewczynki sprzedajacej pod Angkor pamiatki i pojechalem na polnoc do Bayon oddalonego kilka kilometrow. To drugie po Angkor najwazniejsze miejsce calego parku archeologicznego. Nieco mlodsze od Angkor - z konca XII wieku, jest juz buddyjskie. Angkor jest hinduistyczne. Bayon to 37 wiez tworzacych wielka stupe. Na nich kamienne glowy bodhisattwow. Wspaniala budowla. kapliczki na roznych poziomach, schody i pelno tajemnic. Wszedzie w Angkor mozna znalezc na scianach reliefy z pieknymi kobietami o obnazonych piersiach. To Apsary. Czesto sie usmiechaja, czasem rozczesuja wlosy, trzymaja kwiat pieknymi dlonmi o dlugich palcach, tancza... . Te same twarze mozna wciaz zobaczyc u tutejszych khmerskich dziewczyn.

Za Bayon Tarasy Sloni oraz rekonstruowane mniejsze, ceglane swiatynie.

Bayon jest restaurowana z olbrzymia pomoca Japonczykow. Ich tez, obok Koreanczykow i Chinczykow jest tu najwiecej. Przemieszczaja sie autobusami i fotografuja bez konca przy kazdej rzezbie, na kazdych schodach, niemal kazdym kamieniu. Pojedynczo, po dwie osoby, trzy, cale grupy, potem wujek z lewej strony a ciocia z prawej, albo odwrotnie. Trwa to i trwa a zachodni turysci czekaja, by w koncu pstryknac cos bez sztafazu. Taka Karma!

Zwrocilem rower dziewczynce. Zapraszala nastepnego dnia, ale nastepnego ranka wzialem rower za dolara z wypozyczalni spod zaprzyjaznionej kafejki internetowej, ktora prowadzi mloda piekna apsara o imieniu Sreyneang. Tego dnia objechalem mniejsze swiatynie znajdujace sie na wschod od Angkor i Bayon. Zapinalem rower do koszy na smieci w cieniu drzew, okazywalem bilet straznikowi, dziekowalem za wode, pamiatki, ksiazki dzieciom i wchodzilem na teren kolejnych ruin. Najwspanialsze byly te opanowane przez nature: Ta Som oraz Preah Khan. Konary i korzenie drzew oplataly jak monstrualne miesnie wielkie glazy. Czasem mozna bylo dostrzec pomiedzy nimi jakies plaskorzezby. Niezwykla byla sila tych drzew. Czasem jakby unosily tonowe kamienne bloki w powietrze! Czulem niezwykla energie tych miejsc i czasem wzruszenie, ze tu na prawde jestem. Znow wiele godzin na rowerze az mnie d... bolala, ale to byl wspanialy dzien.

Przy wjezdzie rozdawano ulotki w ksztalcie pocztowek informujace o koncercie, jaki odbywal sie w sobotnie wieczory w tutejszym szpitalu pediatrycznym. Przyciagnelo moj wzrok jedno slowo: Bach i postanowilem pojsc. Ale muzyka okazala sie byc na drugim planie. Na wiolonczeli gral doktor Beat Richner opiekujacy sie tutejszymi dziecmi od kilkudziesieciu lat i tworca Fundacji Katha Bopha. Przetrwal Czerwonych Khmerow a teraz walczyl z neokolonializmem, jak nazwal sytuacje w ktorej znajdowala sie Kambodza. To dzieki jego determinacji powstaly trzy szpitale pediatryczne: dwa w Phnom Penh, jeden tu, w Siem Reap. Gral i opowiadal o sytuacji tutejszych dzieci, o tym, jak swiat ignoruje biede i nedze, choc to zachod, Kissinger, ktory wydal rozkaz bombardowania Kambodzy podczas wojny wietnamskiej (potem otrzymal pokojowego Nobla...) przyczynili sie do tego, ze pozniej wybuchla tu wojna domowa w nastepstwie ktorej w kraju wciaz 65 procent mieszkancow choruje na gruzlice. Swiat sie zamknal przed Kambodza gdy wybuchla tu epidemia SARS. Pomagano bogatym z powodu koneksji biznesowych: pomagano Kuala Lumpur i Singapurowi, ale do Kambodzy nikt nie przyjezdzal. Doktor Richner, korpulentny pan lekko lysiejacy z kreconymi wlosami i w okularach opowiadal, puszczal fragmenty filmow z sytuacji w tutejszych szpitalach i gral Bacha. Gral niezle, z pasja. Moze swoja frustracje przelewal na muzyke.  O co prosil turystow? Glownie o krew a tych bogatych rowniez o pieniadze. Po koncercie wiele ludzi mialo lzy w oczach i oblegano stoiska z pamiatkami: t-shirtami, pocztowkami, ksiazkami, z ktorych pieniadze szly na szpital.  Broszury podawaly fakty: w 3 szpitalach rocznie przyjmowanych jest 600 000 dzieci, przeprowadza sie 9000 operacji, 100 000 szczepien i przyjmuje 5500 urodzen. Gdyby nie Fundacja Katha Bopha w kraju co roku umieraloby 2800 dzieci. Szpitale prowadzily tez dzialalnosc edukacyjna dla studentow medycyny i pielegniarek. Cala opieka medyczna jest tu darmowa. 95 procent rodzin tutaj jest zbyt biednych by placic za leczenie.

Nastepnego dnia rano objechalem olbrzymi rezerwuar wodny dlugosci 8 kilometrow, szerokosci 2,2 km. West Baray. Zadnych ludzi, sciezka piaszczysta i ciepla woda. Cisza kompletna, tylko lekki szum drzew.

A wieczorem w szpitalu doktora Richnera dalem sobie wytoczyc 350 mililitrow krwi.

 

Nie bede chyba obchodzil tu Nowego Roku, bo w Kambodzy, jak powiedziala mi Sreyneang Khmarski Nowy Rok przypada 14 kwietnia. Chociaz kto wie, gdzie mnie zaraz poniosa nogi... .

23 komentarze:

  1. ~ósmy cud świata31 grudnia 2007 04:26

    Gdziekolwiek będziesz, zawsze będę odczuwać Twoją obecność. Przecież Droga to Twoja Jedyna Wybranka. Liczy się tylko Ona ...Sylwestrowo przytulam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy Sławku za te reportarze w tym roku.Jesteś piękny.Bardzo dobrego Nowego Roku,przez cały rok :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ~pewna niedoszla studentka31 grudnia 2007 07:37

    Czesc Slawku! Ostatnio prawie przypadkiem trafilam na twoja strone i musze przyznac, ze jestem pod wrazeniem: jestes wloczega! Wspaniale opisujesz otaczajaca cie rzeczywistosc i czuje, ze bede juz do konca towarzyszyc Ci w tej wyprawie. Juz sie nie moge doczekac, kiedy bedziesz w Indiach..Tymczasem pozdrawiam baaardzo goraco i zycze wielu przygod w Nowym Roku Zycia W Drodze

    OdpowiedzUsuń
  4. Slawku,coz mozna Ci zyczyc...kolejnych wypraw w daleki swiat i dlugowiecznosci:) ....

    OdpowiedzUsuń
  5. Spełnienia Marzeń, tych maleńkich i tych ogromnych....Wszystkim:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. W 2008 - mocy w nogach niech Cie niosa, a reszta zawsze bedzie ciekawa

    OdpowiedzUsuń
  7. Przesyłam uśmiech i radość .Angkor...wymawiam to słowo i czuję się ptakiem.Och , żeby jeszcze dolecieć do tych drzew...

    OdpowiedzUsuń
  8. To ladne, dobry poczatek/koniec roku.pzdr

    OdpowiedzUsuń
  9. Droga to Jedyna Wybranka, bo Sławek nie znalazł jeszcze tej Jedynej Kobiety. Dopóty więc będzie tułał się po świecie, dopóki Jej nie spotka :), czego mu w tym Nowym 2008 Roku z całego serca życzymy!

    OdpowiedzUsuń
  10. ~przyjaciółka2 stycznia 2008 10:55

    Jak to nie spotkał? A ja ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Widocznie nie spełniałaś wymaganych kryteriów... :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ;-) az sie wtrace do dyskusji o drodze i wybranceoby nie spotkal - z droga mu lepiej bedzie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. a jak do mnie czasem mowił: moja droga ..... to sie liczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja myślę, że Sławek ma już swoje lata i mógłby Drogę zostawić młodszym, a skupić się bardziej na szukaniu Wybranki i "założeniu gniazda", bo przecież szkoda, żeby takie geny się zmarnowały... :)

    OdpowiedzUsuń
  15. To jak on się nie może zdecydować na Wybrankę, to może któraś z nas go wreszcie wybierze. Ostatecznie mogę się poświęcić. Z uwagi na te geny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Slawku wlasnie na twoim forum odywa sie aukcja internetowa ...przedmiotem aukcji sa Twoje geny,,,,alez masz powodzenie....nie ma szans na ustatkowanie sie przy takiej ilosci fanek tu...i w swiecie:)

    OdpowiedzUsuń
  17. ~aggna.blog.onet.pl3 stycznia 2008 23:41

    ;-) z droga to jest tak, ze starcza jej dla wszystkich... Mlodsi znajda swoja wlasna... Nie musza dziedziczyc zostawionej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. W Merkurym własnie mowili ze beda prowadzić casting na babke dla Brzoski ;) To wstałem zobaczyc co się dzieje Ale jaja! Slawek, juz sie nie moge doczekac jak wrocisz

    OdpowiedzUsuń
  19. Droga czy Wybranka,Wybranka czy Droga,Niech Bóg nam SławkaW zdrowiu zachowa!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja tam mu życzę by go karma nie opuściła, i na nic mu ta licytacja bo pisane mu to co jeszcze nie napisane.

    OdpowiedzUsuń
  21. ...a ostatni on z rodu...

    OdpowiedzUsuń
  22. "...z rodu orłów "- jak napisał pewien poeta.Miejmy nadzieję, że Sławek nie obraził się na nas z powodu niektórych niewinnych żartów. Ani że nie zagubił się w Angkor...

    OdpowiedzUsuń
  23. A tymczasem wczoraj w regionalnej TV nadawali wywiad z kandydatkami, które odpadły w pierwszym etapie castingu ("Babka dla Brzoski"- gwoli przypomnienia). Wszystkie zgodnie twierdzą, że spróbują szczęścia w przyszłym roku... :)

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...