czwartek, 26 lipca 2007

Krok od Machu Picchu

Wyjechalem z Cusco tego ranka. Obszedlem wczesniej miasto, szczegolnie centrum z Plaza de Armas, gdzie znajduje sie kilka kosciolow hiszpanskiego baroku. Bylem tez w Qorikancha - muzeum ze starymi inkaskimi murami oraz sztuka kolonialna: malarstwem i rzezba nie rozniaca sie od tego, co znamy z muzeow Europy. Ale porownujac sztuke obrobki kamienia Inkow i Hiszpanow tamtych czasow, ci drudzy wypadaja blado. Mistrzowska jest indianska umiejetnosc docinania i dopasowywania kamiennych glazow! Co do autorstwa nie jestem juz jednak pewien. Spotkalem dzis starsza, nieco zdziwaczala Amerykanke, ktorej pomagalem niesc bagaze z muzeum do hotelu. Kobieta jest profesorem archeologii i przekonywala mnie w dlugiej rozmowie, ze to nie budowle Inkow, ale indian, zyjacych tu wczesniej, ktorych oni podbili. Kobieta wierzy tez, ze przybylismy z gwiazd a jej guru to Erich von Daniken, wiec nie wiem, co myslec... .

Swinki morskiej nie jadlem, ale z pewnoscia sprobuje. Na razie sprawdzam tutejsze "maszkyty" sprzedawane na ulicach. Super! Odwiedzilem tez kilka ruin Inkow (?) polozonych na polnoc od Cusco.

Droga z Cusco do Machu Picchu nie jest ani tania ani latwa. Musialem wstac o 3.30, by dojechc na 4.15 pod dworzec San Pedro i stanac w kolejce po bilet. Kasa otwierana o 5.00 a pierszenstwo maja agenci biur turystycznych z plikami biletow dla swych klientow. Nie bylo szans zdazyc na pociag o 6.00, 6.30 a na 7.00 nie bylo juz miejsc od dawna, bo to najtanszy bilet. Zauwazylem jednak na mapie, ze pomiedzy Cusco a Machu Picchu lezy miejscowosc Ollantaytambo, do ktorej prowadzi droga. Pociagi wyruszaja takze stamtad, wiec udalo mi sie przekonac kilku francuskich turystow stojacych za mna, by kupic bilet z Ollan...ach te indianskie nazwy!... do Aquas Calientes - bazy, z ktorej wyruszaj turysci, by obejrzec jeden z siedmiu cudow swiata. Stamtad bylo taniej - "tylko" 40 dolarow... Zrzucilismy sie na taksowke i dotarlismy na czas. Na tej trasie jest na prawde mnostwo turystow z calego swiata. Pociag jechal ponad godzine w deszczu przez wspaniala dzungle.

Znalezc hotel w Aquas Calientes bez uprzedniej rezerwacji nie jest latwo a wszystko jest 2, 3-razy drozsze niz w innych miastach. Dzieki Amerykance znalazlem jednak lozko w dormitorium za przystepna jak na to miejsce cene. Aquas Calientes to same bazary i hoteliki. By dostac sie do Machu Picchu, trzeba byc rannym ptaszkiem. Wpuszcza sie tam tylko 400 osob dziennie a kazda z nich placi za wstep kolejnych 40 dolarow (studenci polowe tego). Pierwszy autobu wyjezdza tam o 5.30. Powinienem zdazyc, bo jestem rannym ptaszkiem. Wroce pieszo. Zeby tylko przestalo padac!

5 komentarzy:

  1. Pokłoń się Machu Picchu ode mnie i pozdrów cały ten teren.W końcu święty teren,a amerykanka świetna :).Trzymaj się zdrowo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądnęłam co tworzysz artystycznie.Zauważyłam delikatność.Naprawdę jesteś tak delikatny?Nie wiem czy warto.

    OdpowiedzUsuń
  3. Delikatni giną,pożarci przez "osy".Zapamiętaj sobie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tchnia napastliwoscia i infantylnoscia Twoje komentarze K~...lepiej skup sie tylko na czytaniu bloga a nie komentowaniu...

    OdpowiedzUsuń
  5. ~ósmy cud świata28 lipca 2007 05:50

    Czytając Twoje kolejne relacje wyczuwam jak z dnia na dzień coraz bardziej wnikasz w tamtejszy świat. Bycie w drodze, bycie tu i teraz, kiedy zmysły wyostrzają się do granic możliwości ... Magia i klimat tych miejsc wciąga i zachwyca! Wywołuje rozmarzony uśmiech na twarzy...

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...