wtorek, 3 lipca 2007

Mgly nad Mendoza

To juz lipiec. Przelom miesiecy, weekend spedzilem bardzo milo. W Bariloche (w jezyku ludu Mapuche, ktory zamieszkiwal te tereny nazwa miasta znaczy "Przyjazni ludzie") mieszkalem w hostelu jakby zywcem wyjetym z czasow Dzieci Kwiatow. Podobne miejsca znalem z Kathmandu, Lhasy, Dharamsali. Saczaca sie muzyka hippisowska, wspolne przygotowywanie posilkow w kuchni, alkohol i dlugie rozmowy do nocy ludzi z roznych zakatkow swiata. Luzik a jednoczesnie bezpieczenstwo. Pokoje dormitoriow pootwierane, po nocnych balangach lezace na podlodze portfele, ktore wypadly ze spodni. samo miasto jest bardzo spokojne. Bardziej hippisowska atmosfera panuje w El Bolson, ponad 100 km na poludnie od Bariloche. Mieszka tam wielu "artystow" zajmujacych sie wyrobami pseudo ludowymi dla turystow, sprzedawanych na bodaj najwiekszym tego typu targowisku w calej Argentynie. Zaprosila mnie tam czarnowlosa, brazowooka dziewczyna - Mariela - poznana w Bariloche. Kilka dni spedzilem w jej domu. Z pewnych szczegolow moge tylko ujawnic, ze przygotowalem na obiad ... kluski slaskie i befsztyk z kurczaka a la Zambezi. Moj pokazowy posilek, ktory serwowalem juz w domach znajomych w wielu krajach Europy a w zeszlym roku senegalskiej rodzinie mieszkajacej w Marrakechu.

Trudno bylo ruszac dalej po kilku wspanialych dniach w El Bolson. Czuje sie jak Zlotousty z powiesci Hessego. Z checia zostawalbym dluzej w niektorych miejscach, z niektorymi ludzmi, ale kazda rozlaka w takiej podrozy jest nieunikniona, im dluzej przebywa sie w jednym miejscu, trudniej jest sie ruszyc.

Wyjechalem wiec dalej majac swiadomosc, ze wszystkie wspomnienia z czasem bledna, robia miejsce nowym wrazeniom. To smutne, ale mozna zyc w zgodzie z takim losem; nawet czerpac z tego sile. Trungpa w "Szambali" pisal: "jesli wszedles juz na trampoline, nie masz odwrotu. Jedyna madra rzecza jest skok". Poczatek tej podrozy byl wejsciem na trampoline. Teraz tylko do przodu, nie ogladajac sie w tyl.

Dojechalem do Mendozy. Po drodze niezwykle pejzaze Patagonii. Takie, jakie chcialem zobaczyc. Gory o fantastycznych ksztaltach, ktorych wierzcholki rozognialo zachodzace slonce, topole odbijajace sie w krystalicznych wodach jezior i rzek wijacych sie wsrod wzgorz. Za kazdym zakretem drogi pejzaz zachwycal. Dzika Patagonia bez sladow ludzkiej obecnosci.

Nad sama Mendoza jednak wisi mgla i jest dosc chlodno. Podobno nie jest to typowe o tej porze roku. Zazwyczaj jest zimno, ale niebo przejrzyste. Znalazlem sympatyczny hostel za jedyne 18 pesos. To najtansze jak dotychczas miejsce, w ktorym przyszlo mi sie zatrzymac w Argentynie, ale porownujac ceny z indyjskimi, nepalskimi lub pakistanskimi hotelami to majatek. Inna sprawa, ze tu warunki sa o wiele bardziej luksusowe.

Przyjechalem do Mendozy, by od razu ruszyc do Santiago - stolicy Chile i tam kupic bilet do Nowej Zelandii na sierpien. Zaczalem sie jednak tutaj orientowac w cenach i okazalo sie, ze Argentinian Airlines sa tansze na tej trasie niz Lan Chile. W Santiago wiec raczej nie kupie tanszego biletu. W Argentynie z mniejszych lotnisk dolatuje sie do Buenos Aires a stamtad do Auckland. Przelot do Buenos gratis, wiec nie zaoszczedzilbym, gdybym pojechal do stolicy autobusem. Niestety, to wciaz bardzo drogo: okolo 1300 USD. Okolo 4000 zlotych. Taka sama cena biletu do Nowej Zelandii jak i Australii. Zaczynam zastanawiac sie nad pewna redukcja trasy z powodow finansowych. Argentyna jest porownywalnie drogim krajem jak Polska, ale podobno Chile i Peru jest o wiele drozsze. Troche tanszych za jedzenie, autobusy i hotele moge sie spodziewac w Paragwaju i Boliwii. 

Sprobuje sprawdzic ceny statkow pasazerskich i promow z Nowej Zelandii do Australii. Jesli beda drogie, kupie od razu bilet do Sydney na polowe sierpnia i jutro lub pojutrze rusze na polnoc w region Salta. Chcialbym juz wygrzac dobrze swoje kosci w sloncu. Ale nie do bialosci! 

5 komentarzy:

  1. tak trzymaj Brachu. zapodaj jakieś pikantniejsze szczególy pół świata tego kwiata.ale ci zazdroszcze trzymaj sie Ziom :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. "Wszystkie wspomnienia z czasem bledną..." - nie wiem, czy slowa te bardziej napawają mnie nostalgią, czy optymizmem. Pozdrawiam i uważaj na siebie

    OdpowiedzUsuń
  3. na trampolinie czasami też przygotowanie do skoku trwa, jakby to powiedzieć,odwrotnie niż krótko i skok jest potem mistrzowski.Źródlana woda, czyste powietrze...ach tyle dobrego wdychasz...Mam otwarte okno , do mnie może coś zabłądzi...

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy w relacjach z kobietami również praktykujesz nomadyzm?...

    OdpowiedzUsuń
  5. ~ósmy cud świata5 lipca 2007 10:26

    Befsztyk z kurczaka a la Zambezi - w podróży zastępuje Ślązakowi roladę z modrą kapustą. Jestem z Ciebie dumna: za inwencję i ..... za kluski. Ściskam!

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...