poniedziałek, 23 lipca 2007

Nad brzegiem Titicaca

Jestem juz w Peru. Pierwsze wieksze miasto - Puno, lezace nad jeziorem Titicaca. Ta nazwa od dawna wzbudzala we mnie skojarzenia z mitycznym skarbem gdzies w jego nurtach ukrytych przez Inkow w ochronie przed chciwymi Hiszpanami. Jakis trop legendy siega naszej pieninskiej Niedzicy! Poczytajcie o tym - fascynujaca opowiesc. Poznalem starego przewodnika po niedzickim zamku - pana Franciszka Szydlaka, ktory byl obecny w 1946 roku przy odkryciu pod kamiennymi schodami sznurkowego pisma kipu. Oryginal wyslano do Peru, by je przetlumaczyc, ale nie wrocilo.

Wracajac do terazniejszosci: Jadac autobusem z La Paz do Puny jezioro Titicaca prezentuje sie na prawde fantastycznie. W Puno udalem sie nad jego brzeg i rzeczywistosc okazala sie mniej urocza. Do jeziora splywaja cuchnace scieki miasta. Jezioro jest duze - miast nad nim niewiele, wiec moze to jeszcze nie jest tragedia... . Chcialbym pobyc troche dluzej nad jeziorem w jakiejs wiosce. Zobacze jutro, czy jechac juz do Cusco, czy jeszcze pomarudzic troche w drodze.

Chlodnawo tu, bo jezioro lezy wysoko, ponad 3800 metrow n.p.m.

Pospacerowalem troche po miescie. Centrum turystyczne ze wspanialym kosciolem. Dopiero znalazlem informacje turystyczna i kiedy wroce do swego hostelu, wczytam sie, jaka historie ma to miejsce.

 

Tak sobie mysle, ze podroz jest troche jak wchodzenie do morza. Przygotowania do wyprawy przypominaja przejscie przez plaze. To juz stan pomiedzyjednym a drugim. Pierwsze dni w drodze to juz brodzenie po brzegu, kiedy fale obmywaja nogi; zapowiadaja juz to, co sie wydarzy, ale wciaz jeszcze nie znasz tej wody, pradow, sily fal. Kolejne dni, tygodnie to coraz dalsze wchodzenie, zanurzanie sie w wodzie, ale wciaz jeszcze odczuwa sie silny zwiazek z domem, kiedy stopy czuja dno. Potem nastepuje ten moment oderwania sie i plyniecia. Cialo unosi sie na powierzchni. Widzisz lad, ale nie jestes juz na niego zdany. To woda - Droga decyduje. Mozesz plynac, uzywac swych miesni i decydowac o kierunku, ale czy nie lepiej dac sie poniesc wodzie i cieszyc sie tym kolysaniem? Woda wtedy moze cie odrzucic wraz z fala na brzeg, moze tez cie poniesc na glebiny. Cialo oswaja sie z temperatura wody i ona staje sie twoim zywiolem. W Indiach i Nepalu widzialem takich, ktorych nurt Drogi uniosl daleko i utracili kontakt z dawniejsza rzeczywistoscia. Europejczycy, zyjacy jak Hindusi, ale nie do konca przez nich akceptowani jak swoi.

 Koniec tej poezyi! Jesli chcecie fotografowac panie w fikusnych kapelusikach, uwazajcie! Dzis zlapalismy gume i kiedy na postoju w polu chcialem zrobic zdjecie kobiecie wypasajacej owce, ta smignela obok mnie kamieniem z procy a w Puno na bazarze dostalem zgnila marchewka!

7 komentarzy:

  1. Ładnie opisałeś to płynięcie.Może Ci,co swój stan zmienili w jakimś momencie siłowo wymusili swą głębię?Płynęłabym,ale nie na siłę.Jak wszędzie i tu rozwaga jest potrzebna.Każda podróż gdy zatracisz umiar,nawet tam gdzie łagodnie, może stać się niebezpieczna.Trzymaj więc się mocno,a jak będzie niebezpiecznie,wyjdź na brzeg i nie licz wówczas /strat/godzin dla odpoczynku.Tak trzeba.CMOK.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~ósmy cud świata25 lipca 2007 10:34

    Obejrzyjcie peruwiański filmu "Madeinusa"! Wyjątkowo ciekawie ukazuje obrzędowość katolicką przenikniętą indiańskimi wierzeniami. Krótko o fabule: do położonej wysoko w Andach wioski, której mieszkańcy przygotowują się do misterium wielkanocnego, przypadkowo trafia samotny wędrowiec. W dniu śmierci Chrystusa mieszkańcy wioski zasłaniają figurze Chrystusa oczy. Odtąd przez trzy dni Bóg ich nie widzi, więc wszystko jest dozwolone (Fiesta La Tirana??). Główna bohaterka Madeinusa zostaje najpiękniejszą dziewicą w wiosce – dane jej będzie odegrać rolę Matki Chrystusa i stracić dziewictwo z …. W filmie sporo jest symboliki, niedopowiedzeń i autentyzmu, o który zadbała wrażliwa peruwiańska reżyserka. I muzyka piękna i krajobrazy! Naprawdę warto, aby chociaż przez chwilę poczuć niezwykłość miejsca, w którym jest Sławek.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~ósmy cud świata25 lipca 2007 10:49

    Dodam jeszcze, że jakiekolwiek podobieństwo obu samotnych wędrowców jest WYKLUCZONE. Ten filmowy mężczyzna był arogancki, z wyższością traktował Indian i był ... błękitnooki. Ściskam Cię mocno Sławku!

    OdpowiedzUsuń
  4. Taa.Tylko że o tej symbolice trzeba mieć pojęcie.Google wskazują marnoty jakieś w tym względzie.No,w języku polskim, ale co zrobić jak człowiek nie uczony?Nie umiem odczytywać symboli i ...strasznie mnie to wnerwia :D /prawdę mówiąc umiarkowanie wnerwia :)/.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja dziękuję za informację.Jak tylko będzie okazja,oglądnę :D.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sławek jest Wielki.Tak sobie myślę,że nie wiem czy nawet dysponując wielką kasą,odważyłabym się samotnie przez te drogi.Jest Wielki,więc tu mój chołd, w jego stronę.Decyzja była wielka,ale na mój rozum słuszna :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A tam znowu Wielki. Typowy chłop śląski! Trzymaj się, fajna jesteś.:)

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...