czwartek, 19 lipca 2007

Oruro mozesz czytac wspak

Pierwszy dzien w boliwijskim Oruro. Rzeczywiscie nie bylo zadnego problemu z wjazdem do tego kraju. Kiedy tylko wyjechalismy z Iquique wspinaja csie wysoko w gore, po drugiej stronie niebo bylo przejrzyste. Droga okazala sie niezwyklym spektaklem, w ktorym za kazdym zakretem, za kazdym wzgorzem pojawial sie nowy wspanialy pejzaz. Chlonalem to jak tylko moglem. Zachodzace slonce mocniej rzezbilo wzgorza swiatlem. I te kolory skal! Dojechalismy do Oruro po 21.00. Trudno bylo znalezc wolny pokoj w ktoryms z wielu hosteli, pensjonatow i "alojamientos". W koncu znalazlem, placac tylko 25 boliwianos, to trzykrotnie taniej niz w Chile!

Rano pospacerowalem po zimnym, slonecznym miescie, gdzie wiele kobiet chodzi w tradycyjnych strojach: malenkich kapelusikach na glowie przypominajacych meloniki, w dlugich warkoczach i z kolorowymi tobolkami na plecach, w ktorych niejednokrotnie spi male dziecko.

Miasto przypomina mi atmosfera troche mongolskie Ulan Bator. Takze spokojni ludzie tutaj i ich wypieki na policzkach spowodowane mocnym sloncem. Oruro lezy wysoko ponad 3500 metrow n.p.m. Sile slonca poczulem, kiedy wybralem sie do Qala Qala - miasteczka, czy raczej osady na wschod od Oruro, by zobaczyc naskalne rysunki. To odleglosc okolo 30 km. Troche autobusem, troche stopem i pieszodo tarlem do tego miejsca. Okolica fantastyczna, ale prymitywne rysunki ochra kilku lam nieco mnie zawiodly. Kiedy wspinalem sie tam na najmniejsze wzgorze, serce walilo mi jak mlot ze zmeczenia. Qala Qala lezy juz ponad 4000 metrow n.p.m. Silne slonce nie bylo wyczuwalne, dopiero teraz czuje, jak plona mi policzki. Jestem potwornie zmeczony i brudny.Droga szutrowa byla i kazda przejezdzajaca ciezarowka zasnuwala mnie, siedzacego na pace bialym kurzem. W dodatku jechalem jeden kawalek na pace ciezarowki,wiozacej cement. Mozecie sobie wyobrazic moje rzeczy... . Najbardziej chronilem sprzet: kamere i aparat.

Generalnie jest git. Boliwia mi sie podoba. Ludzie tutaj jacys bardziej spokojni, cisi, kiedy robie fote lub filmuje, czasem sie wstydza, wiec nie jestem nachalny.

Nie wiem co dalej. Jutro rusze dalej, ale nie zdecydowalem, czy na poludnie do Uyuni czy w innym kierunku.

Wu wei.

4 komentarze:

  1. sławek wyslij jakies obrazki teksciki sa fajne;). no i powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. miserry@op.pl20 lipca 2007 02:54

    Drogi Sławku.Weszłam i... zostałam. Zdjecia przewspaniałe. Teksty też. Zazdroszczę tego, że masz możliwość TAKIEGO widzenia świata, ale dziękuję, że dzielisz się tym.Wczytuję się dalej i czekam na więcej.Dobrego dnia.Kasia -www.dwojako.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. To Ty na żywo relacjonujesz? Jeeej,ale fajnie.CMOK.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~ósmy cud świata21 lipca 2007 07:12

    Sławku Drogi! Teraz szczególnie na siebie uważaj. Choroba wysokościowa potrafi wycieńczyć organizm. Dobrze, że naśladujesz miejscowych - również w wolniejszym chodzie. Czytałam kiedyś, że pomaga żucie liści koki (i nie uzależnia). Ale głowy nie daję! W jakikolwiek sposób, ale dbaj proszę o siebie. Dla siebie i dla nas.

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...