piątek, 31 sierpnia 2007

auckland stressss

Oj nie wypoczne przez najblizsze dni!

Kolejnego ranka poszedlem do Konsulatu Generalnego Australii. Petentami byli glownie Hindusi i Chinczycy. Wypelnilem kilkustronicowy formularz wizowy, zaplacilem 90 dolarow nowozelandzkich (okolo 180zl) i oficer emigracyjny (niezbyt mily) dla mi druczek potwierdzajacy zlozenie papierow oraz termin, kiedy mam przyjsc po odpowiedz: 7 wrzesnia, czyli za tydzien. To, ze zlozylem wniosek i zaplacilem wcale nie oznacza, ze zostane wpuszczony na teren Australii. Problemem znow moze sie okazac brak biletu na wyjazd z Krainy Kangurow. Pol dnia chodzilem po agencjach turystycznych pytajac o mozliwosc zrobienia rezerwacji tutaj na przelot z Australii dalej do Indonezji. Za sam druk potwierdzajacy rezerwacje zadano 50 NZD (ach ci anglosasi! zero luzu!), ale zaznaczono, ze to zadna pewnosc dla Konsulatu i powinienem wykupic bilet. Ale ja chcialem przeplynac z Australii do Indonezji promem lub statkiem! Tu nikt nie mogl mi udzielic informacji, czy i jak to mozliwe. Z olbrzymem z Fiji, pracujacym w moim hotelu jako recepcjonista probowalismy znalezc info na ten temat w sieci. Bezskutecznie. Dla zwiekszenia swoich szans wizowych napisalem jeszcze dokladniejszy plan swojego pobytu w Australii i zanioslem do Konsulatu. Znow czekanie w kolejce. To tez nie daje zadnej gwarancji na to, ze otrzymam wize. Jesli nie, strace pieniadze, ktore zaplacilem w Buenos Aires za bilet z Auckland do Sydney oraz 90 dolarow za zlozenie wniosku. Ruszylem wiec do Garuda Indonesian Airlines. Przeloty z Sydney lub Perth do Indonezji wahaja sie w cenie 550 - 1200 dolarow nowozelandzkich. Jesli nie otrzymam wizy, bede musial zrezygnowac z Australii i poleciec dalej. Indonezja lub Malezja. Do Indonezji wize otrzymuje sie na granicy, do malezji nie jest ona wymagana.

Czeka mnie wiec tydzien stresu i niepewnosci. Zaczalem tesknic za Ameryka Poludniowa. Tutejsze anglosaskie klimaty niezbyt mi odpowiadaja. Centrum Auckland jest bardzo gesto zabudowane wiezowcami. Wszystko sterylne do bolu i nie odczuwa sie goraczki lub napiecia wlasciwego duzym miastom. Jestem jednak zestresowany: moze poza miastem bedzie lepiej i tam odzyskam spokoj ducha.

Kupilem bilet autobusowy do Taupo lezacego nad duzym jeziorem w samym centrum polnocnej wyspy. Jade za godzine. Troche sie powlocze po okolicy przez najblizsze dni. Byle pogoda dopisala, bo mam zamiar pobiwakowac troche. na razie niebo zachmurzone i tylko czasem pojawia sie slonce. Na szczescie nie jest bardzo zimno. Dziki camping jest w NZ zabroniony, ale swoim sposobem pokombinuje... .

Trzymajcie kciuki za moja australijska wize! Moze niepotrzebnie sie przejmuje. Denerwuje mnie, ze wszystko zalezy od jednego urzedasa!

8 komentarzy:

  1. Trzymam więc kciuki,dziękuję za obszerną notkę i...oby udało się wszystko zgodnie z planem.A biwaki są świetne.Cudowne !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja bym chciala tak podrozowac i zwiedzac swiat... poznawac nieznane... szczegolnie chcialabym odwiedziec Australie, Brazylie i Indie... bedacw Ameryce POludniowej moze i Peru, Chile?? Narazie musza mi wystacrzc marzenia, ale moze kiedys... kto wie :)Idę poogladac zdjecia... i dalej marzyc o wielkich podrozach...Zycze powodzenia z wiza, musi sie udac.www.ligia.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. 3,2,1 start ..... kciuki zacisniete ....bedzie dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki za Ciebie Slawku...A przedemna 2 miesieczna samotna wyprawa do Indii..wiec rowniez trzymaj kciuki za mnie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dont worry! Be happy! Open mind!Pozdrowienia z Indii...Tu naprawde zycie plynie inczej...Jak wyruszylam do NEPALU po wize to myslalam, ze zajmie mi to gora 3 dni a zobaczylam tyle ze nie wiedzialam czy wracac po 2 tygodniach. Mysle ze to nie zalezy od nas ale zawsze dostajemy to co najlepsze w danym momencie jest mozliwe. Przyjmujac te zasade wszystko wyglada inaczej np musze byc pozniej o 1 dzien bo czeka na mnie cos fajnego wlanie dzien pozniej i dlatego nie dostaje wizy wtedy kiedy sobie wymyslilam!....Albo los(lub Bog) nas przed czyms chroni.....?

    OdpowiedzUsuń
  6. z tym spaniem pod namiotami na dziko to nieprawda. mozna, jezeli nie ma tablicy ze nie mozna. trzymam kciuki razem z reszta. szkoda ze nie zawitasz na wyspe pld, ladnie tu u nas. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. ~dreamka-w-ameryce.blog.onet.pl5 września 2007 07:02

    Trzymam kciuki za wize. I masz racje - upier**iwosc urzedasow na calym swiecie jednakowa, wrrrr

    OdpowiedzUsuń
  8. Noo,niepokoję się troszkę.Juz 5 dni minęło od ostatniego wpisu :)

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...