piątek, 3 sierpnia 2007

Trudny wyjazd z Peru

Okazalo sie, ze dojechac do Brazylii z Peru nie jest latwo. Auto przyjechalo pod moj hotel 2 godziny pozniej niz bylo umowione. Kiedy podjechalismy pod rzeke, by przeprawic sie przez nia promem, otoczyli nas tajniacy: kobieta i mezczyzna jadacy taksowka chcieli przemycic kokaine i policja miala ich na oku od dawna. Przeszukano wszystkie bagaze i musielismy jechac pod komisariat, gdzie kierowca skladal zeznania. W koncu wyjechalismy z miasta. Poczatkowo fatalna droga i rdzawy kurz ciagnacy sie za kazdym pojazdem. Otwieralismy i zamykalismy z kierowca okna. Droga z czasem byla coraz lepsza: to tez czesc Interoceanicznej trasy, ktora remontowano od granicy. W Inapari wskazano mi most graniczny. Minalem go i nic. Zadnej kontroli czy straznikow. Kilometr dalej policja federalna juz... brazylijska! Okazalo sie, ze musze wrocic do Inapari po peruwianskiej stronie, by uzyskac stempel potwierdzajacy, ze opuszczam ten kraj. Spytalem, czy moge zostawic swoj bagaz na tym brazylijskim punkcie. Zgodzono sie niezbyt chetnie. Moj zart, ze wewnatrz nie ma bomby spowodowal, iz jeden nadgorliwy federalny kazal otworzyc bagaz. Obejrzal dokladnie wszystko. Nawet sprawdzal plastikowe pudelka z negatywami... .

Wrocilem do Inapari a tam znow schody: z urzedu emigracyjnego wyslano mnie na posterunek policji przy wjezdzie do miasta po inny stempel na druku. I tak czas plynal. Kiedy juz myslalem, ze jest ok i siedzialem w taksowce, ktora wraz z peruwianska rodzina miala mnie zawiezc do pierwszego w Brazylii wiekszego miasteczka - Brasileia, federalni doczepili sie do Peruwianczykow. Nie chciano ich wpuscic. Taksowkarz powiedzial, ze z jednym pasazerem nie pojedzie, chyba, ze zaplace jak za 4 osoby. Ofkors nie! Zawiozl mnie wiec do Inapari a ja stamtad z powrotem za most. Nawet mi nerwy nie puscily, tylko smialem sie sam do siebie z calego tego cyrku. Byla juz 17.00 i pomyslalem, ze dojechanie do Brasileia (tam mialem otrzymac stempel wjazdowy Brazylii) tak pozno jest bez sensu. Okolica byla sympatyczna, wiec zdecydowalem sie na namiot w dzungli. Jedyne obawy to owlosiony pajak wielkosci dloni przy drodze. Ptasznik czy tarantula? Musze sprawdzic... .

No wiec rozbilem namiot w gestych trawach i dotrwalem do rana. Owady daly prawdziwy koncert. Kilka ptakow tez sie dolaczylo. Tylko jednemu lichemu komarowi (komarzycy) udalo sie utoczyc mi nieco krwi

Rano zamiast taksowka za 20 reali (30 zlotych), pojechalem autobusem za ponad polowe taniej. W Brasileia zdazylem szybko zalatwic formalnosci z paszportem i wskoczyc do kolejnego autobusu jadacego do Rio Branco. Po drodze smutny pejzaz. Resztki dzungli, ktora przetrzebiono, by zrobic pastwiska dla bydla. Kilka olbrzymich kikutow drzew bylo swiadkiem tej zbrodni. Brazylijczycy to glosny, wesoly narod i w autobusie trwala wesola atmosfera a ja czulem sie, jakbym przejezdzal przez ogromny cmentarz.

Dojechalem do Rio Branco po 19.00 i postanowilem od razu jechac dalej, choc czuje juz spore zmeczenie. Odpoczne w Porto Velho. O ile we wszystkich poprzednich krajach nie mialem problemow ze znalezieniem bankomatow, tu musialem zjechac kawal miasta nim wskazano mi wlasciwy bank honorujacy Mastercard.

Jest duszno, jest podgoraczkowo. Czuje sie napiecie na ulicach. Nie do konca czuje sie tu tez bezpiecznie. Ale co ma byc to bedzie.  

4 komentarze:

  1. badz dzielny ;) ...swietny zart z baba w plecaku, to ten z gatunku kiedy szedlem ze statywem zarzuconym na bark, byl to okres atakow z 11 wrzesnia i wylonilem sie zza rogu, policja stojaca przed komisariatem chwycila za bron.....tez bylo zabawnie...moze ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm.Dzielny jesteś.Ten pająk,zrobiłby na mnie wrażenie.Jej,jak ja się boję takich pająków.Reszta chyba podróży w normie,mozna się było takich kłopotów spodziewać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem nieopatrzny żart,może przynieść niewesołe konsekwencje.Lepiej już Sławku nie żartuj,gdy władza :)

    OdpowiedzUsuń
  4. twoje "sprawozdania" czyta sie z ogromna ciekawością. podziwiam Cię i trzymam kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...