środa, 3 października 2007

Praca wre!

Korzystam z okazji, ze zagruntowane plotna schna i opisze wam swoja wizje sceny narodzin Jezusa:

To 5 plocien o wymiarach 180 x 120 cm kazdy, wiec calosc bedzie miala 6 metrow. Srodkowe plotno to scena Narodzin, z kleczacym Jozefem i stojaca Maria, przy kolysce 4 gwozdzie i mlotek a w dali drzewo przypominajace ksztaltem krzyz. To zapowiedz tego, co sie wydarzy... .

Na lewo na dwoch planszach zwierzeta Australii: emu, dingo, koala, jaszczurki, weze, papugi, orzel i drzewa, ktore sfotografowalem w okolicy oraz kwiaty. W dali jezioro i gory. To Brian zasugerowal, ze byloby fajnie umiescic australijskie zwierzeta i ten pomysl mi sie spodobal. Na prawo Trzej Krolowie - to wlasciwie trzech facetow reprezentujacych rozne kultury. Jest wiec Arab pokornie pochylony, zarozumiale stojacy przedstawiciel Zachodu, ktory spoglada na tanczacego Aborygena pomiedzy nimi. Przed nimi dary ukryte w walizce, tobolku i kufrze. Po lewej stronie brak jest kangura. Umiescilem go - a wlasciwie jego szczatki - po "ludzkiej" stronie. Wloczac sie przy drodze co krok znajduje martwe, przejechane zwierze i najczesciej jest to wlasnie kangur. narysowalem go wiec na podstawie zdjecia. Przy szkielecie smieci, puszki i butelki. W dali dymiace kominy a obok na horyzoncie wiezowce duzego miasta. W powietrzu samolot. Centrum bedzie najjasniejsze oczywiscie i im dalej od centrum, kompozycja bedzie stopniowo znikala w mroku.

Ma nadzieje skonczyc to za dwa, trzy dni. Coraz bardziej juz mnie ciagnie dalej w droge. Codziennie po lunchu funduje sobie dlugie spacery po tej stepowo-pustynnej czerwonej ziemi. Wczoraj postanowilem znalezc kwiat, ktorego fotografie Brian ma wycieta z gazety i przyklejona na lodowce. Nie znam jego nazwy polskiej, a tu nazywa sie go Sturt Desert Pea. Rosnie bardzo nisko - jego lodygi wija sie po ziemi a kwiaty sa czerwone z czarna plamka. Chyba widzialem cos podobnego, kiedy jechalem autostopem. Brian nie wierzyl, ze uda mi sie go znalezc z powodu upalu. Te kwiaty zyja bardzi krotko. Przeszedlem kilka kilometrow w sloncu i niezwykle tu dokuczliwych muchach (oganiam sie od nich i klne jak szewc!) i znalazlem poletko zwiednietych kwiatow. Rozejrzalem sie dokola i... znalazlem jeden wciaz zywy! Tak jakby czekal na mnie. Wsrod setek tych kwiatow, ktore zwiedly a ich barwa zrobila sie szaropurpurowa on jeden sie uchowal! Podzielilem sie z nim swoja woda. Moze przedluze mu zycie o jeden dzien... .

Dobra, wracam do pracy!

6 komentarzy:

  1. Pokażesz nam to swoje dzieło na blogu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tańczący Aborygen najbardziej mi się podoba.Umieść go w pozie "najdzikszej".Niech cywilizacyjne pyszałki mają za swoje !Może zastanowią się trochę? I cudnie że odnalazłeś ten kwiat.Zasusz go i weź w podróż z sobą.Chciałabym zobaczyć Twe dzieło.Chciałabym zobaczyć tego Aborygena i miny innych /wszak nie godzi się tańczyć i to jeszcze dziko :)/.A ja tak kocham naturę,tak strasznie jestem na nią wrażliwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam się na sztuce, ale z tego co zauważyłam tematy religijne budzą kontrowersje. Często przekaz rozmija się z odbiorem. Osobiście ogólny zarys Twojej pracy bardzo mi się podoba. Liczę, że będzie można zobaczyć tu efekt końcowy. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Opisałeś tak pięknie i jeszcze ten kwiat.. "zakwita raz , tylko raz biały kwiat"..bo nie o barwę przecież chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. To groszek pustynny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wolę stokrotki :p , ale sprawdziłam jak wygląda ten groszek (chociaż wiem, że nie do mnie miał być ten tekst)

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...