wtorek, 6 listopada 2007

Terima Kasih

Oj ta podroz na polnoc Bali byla z przygodami! Ale nie myslcie sobie za duzo... .

Jechal z nami kumpel brata - Leon,  wielki ochroniarz, bo obawialem sie prowadzic samochod  w takim ruchu.  Kiedy Hanna zdjela pokrowiec z wozu okazalo sie, ze to Toyota Corona z ...1968 roku! Auto czarne, z przodu i z tylu na szybie naklejki "polisi militer" a w srodku kolekcja dyndajacych pluszakow. Zabralismy do auta dwa 20-litrowe baniaki z woda, bo w wozie chlodnica nawalala. Wielki Leon za mala kierownica, chyba z gokarta, ja obok niego a przede mna dyndajaca zolta "rozowa pantera". Miedzy mna i Leonem wielkie pluszowe serce z napisem "love" Hanna z tylu z ciastkami i slownikiem angielsko-indonezyjskim. No i ruszylismy. Zatankowalismy do pelna i zaplacilem 175000 rupii. Co jakis czas trzeba bylo dolewac wode to gruchota, ktory wlokl sie strasznie. Polnocne peryferia Denpasar to mnostwo rzezb kamiennych i oltarzy na sprzedaz. Takze rosliny. Wszedzie mnostwo gestej zieleni. Dotarlismy do Penelokan. Chcialem odwiedzic wioske Trunyan po drugiej stronie jeziora Batur, ktora znana jest z tego, ze cial zmarlych sie nie zakopuje ani nie pali, tylko pozostawia do wyschniecia pod drzewem. Niestety, okolica byla gorzysta i tym gratem nie bylo szans tam dojechac. Zaraz pojawilo sie kilku cwaniakow oferujacych przeporawe przez to jezioro za... 800 000 rupii! To sporo pieniedzy i nawet gdybym mial tyle przy sobie nie zostawilbym swoich towarzyszy podrozy na kilka godzin po tej stronie. Dalem sobie spokoj. Hanna widziala, ze nie jestem zadowolony i zaproponowala odwiedzenie Ubud, lezacego blisko Denpasar. No dobra. Tam mnostwo galeryjek z pseudoabstrakcyjna sztuka i sporo turystow. Odwiedzilismy Monkey Forest. Pierwszy raz widzialem skaczace z drzewa do wody i nurkujace malpy. Ewidentnie popisywaly sie przed turystami.  Jak dzieci. Malpia inteligencja nieco dalej trudzila sie z ewolucja i tarla zapamietale kamieniami liscie. W drodze powrotnej czulem zapach benzyny. Dla Leona to bylo "no problem". No i przed Denpasar braklo nam benzyny. Polowa musiala wyciec w drodze. Leon pobiegl z kanistrem na stacje i jakos dotarlismy do miasta. Zaprosilem ich do restauracji, by podziekowac za przygode. Kilkaset metrow przed domem Hanny znow stanelismy i wrocilismy pchajac auto na plac domu. Hanna przepraszala za auto, ale dla mnie nie bylo sprawy. Bylo smiesznie.

Nie tylko ona w rodzinie nosi mundur. Wojskowym jest najmlodszy brat - Dawid. No i najwazniejsze: krewny jest oficerem policji w Jayapurze! Hanna dala mi jego namiary. Byc moze ten kontakt sie przyda, gdy bede chcial dostac sie do Papuasow.

Codziennie godzinami spaceruje po ulicach miasta. Biedne psy na zbyt krotkich lancuchach pilnujace domow. Kiedy wchodze na jakis plac, szczekaja. Te ktore wlocza sie po ulicach tez czuja, ze jestem obcy . Jeden zlapal mnie za lydke. Lobuz.

Odwiedzilem bazar ptakow. Piekne ptaki w malych drewnianych klatkach. A wroble wokol fruwaja po dachach. Przypomina mi to taoistyczna przypowiesc o wielkim silnym debie przerobionym na meble i sekatym drzewie, ktore doczekalo starosci, bo bylo nieuzyteczne.

Usmiech mam juz niemal przyklejony do twarzy. Wszyscy subtelnie sie usmiechaja. Tylko przy bazarze cwaniacy probuja sie mna "zaopiekowac" i cos sprzedac. Zasmakowal mi balijski owoc o nazwie "salak" Jest wielkosci sredniej cebuli, skore ma ciemnobrazowa, jakby przypalana a faktura przypomina skore weza. Wewnatrz trzy owoce wygladajace jak zabki czosnku. Jeden duzy z pestka jak winogrono (tyle ze twarda) i dwa mniejsze. Nie jest zbyt slodki, troche smakuje jak ananas i tak tez pachnie, ale miazsz ma dobry smak. 10 000 rupii za kilo. O wiele taniej niz jablka tutaj.

Szedl ulica korowod pogrzebowy. Niesiono cialo zmarlej kobiety  na cmentarz. Tutaj niewielu hinduistow stac na skremowanie swoich zmarlych bliskich. Dolaczylem sie. Nikt nie mial nic przeciwko, kiedy fotografowalem. Nawet wrecz przeciwnie. Wolano mnie wskazujac miejsca, gdzie bylo dobrze widac zakopywanie trumny, skladanie na grobie darow w postaci owocow i kwiatow a potem modlow. Pogrzeb nie byl smutnym momentem. Tylko podczas modlow czulo sie zalobny charakter tej chwili. Ludzie sobie gadali, rodzina rozdala wszystkim obecnym - a ludzi bylo na prawde sporo - kubeczki z woda. Najblizsza rodzina - kobiety w ciemnych bluzkach, faceci w ciemnych okularach. Rozmawialem z wnukiem zmarlej kobiety. Dwa dni wczesniej jego babcia rano po prostu zamknela okno, usiadla i zmarla. Fajna, spokojna smierc.

Kiedy szedlem ulica, zawolaly mnie dzieciaki z pobliskiej szkoly muzulmanskiej.  Robilem im zdjecia, gdy pojawil sie nauczyciel, ktory zaprosil mnie do srodka. Oprowadzil po klasach, gdzie pstrykalem i pstrykalem a potem musialem napisac na tablicy kilka slow o sobie po angielsku i przepytac troche dzieci. Pytalem o imiona i... czy maja siostry he he...

Nocami pada obficie, w ciagu dnia jest roznie. dzis na przyklad niemal caly czas swieci slonce. Jutro rano ruszam na Papue. Lot trwa ponad 6 godzin. Z Jayapury bede chcial zdobyc pozwolenie na wyruszenie wglab wyspy i od razu uciekac z miasta. Na poludniu Papui w Timice jakies demonstracje. Widzialem w gazecie zdjecia. Mam nadzieje, ze moj pobyt tam bedzie bezpieczny.

A "terima kasih" znaczy "dziekuje".

5 komentarzy:

  1. "Terima kasih" za poranne otwarcie okien na oścież i widoczny na dłoni świeży salak - smak na całe życie. Gdyby ludzie pili więcej wody na pogrzebach, patrzyliby inaczej na przywiązanie do krótkich łańcuchów życia.Cudowne małpy w kąpieli...Niech prowadzi Cię intuicja, a będziesz powietrzem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak codzień, po przyjściu do pracy, odpaliłem kompa z nadzieją na ciekawą opowieść ze świata...terima kasih, Sławku!

    OdpowiedzUsuń
  3. :) a w Poznaniu ... pada ... na poludniu...wieje...a w gorach...snieg...;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiele wydarzeń.Wiele ciekawych wydarzeń.Fajnie tak poznawać ludzi,poznawać ich poglądy na życie.Jest super i oby dalej tak było.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowe Miejsce.....Nowe Fascynacje. To widać:-)

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...