piątek, 2 listopada 2007

Usmiechniete Bali

Tylko 2,5 godziny lotu z Darwin i znalazlem sie w innym swiecie. Orient, ktory bardzo mi odpowiada. Denpasar przypomina mi nieco Kathmandu. Duzo przydomowych swiatyn, co krok mozna zobaczyc przy kamiennych posagach lub wprost na ziemi dary zlozone bogom. Choc Indonezja generalnie ma oblicze muzulmanskie, na Bali przewazaja Hinduisci.

Pogoda podobna jak w polnocnej Australii, ale pada bardziej lub mniej obficie dwa, trzy razy w ciagu dnia. Nie jest to jednak uciazliwe.

Kiedy tylko dojechalem z lotniska do centrum miasta taksowka, uderzyla mnie uprzejmosc tych ludzi. Usmiechy i pozdrowienia na kazdym kroku. Turysci nie sa tu jednak zbyt czestym widokiem. Na ogol kieruja sie od razu na plaze lub sa dowozeni na bazar, by zrobic tanie zakupy. 20-letni chlopak prowadzacy z matka i papuaskim pomocnikiem maly sklepik spozywczy pomogl mi znalezc hotel. Po prostu, kiedy spytalem go o droge, powiedzial, bym poczekal, przebral sie i swoim dostawczym autem objechal ze mna kawalek miasta. Wczesniej poczestowali mnie cola i tostami absolutnie nie chcac zaplaty. Na wieczor zostalem zaproszony do jego domu na obiad. Kupilem kilka butelek piwa i milo spedzilem koniec pierwszego dnia na Bali z nowymi znajomymi: Robertem, jego matka i papuaskim pomocnikiem o imieniu Rian, ktory ma bystre spojrzenie i wytatuowana jaszczurke na prawym policzku.

Gdy wczoraj szukalem linii lotniczych poznalem tez mloda kobiete - Hanne - pracujaca... na policji. Kiedy uslyszala, ze wybieram sie na polnoc wyspy odwiedzic region Bangli zaproponowala, bysmy wybrali sie tam razem jej samochodem. OK! Bardzo sympatyczna propozycja... .

Znalazlem dosc tani hotel za 35 000 rupii, to okolo11 zlotych. Jest git. Mam juz tez kupiony bilet do Jayapura na Papui. Lece 7 listopada.

Spaceruje po ulicach, odpowiadajac na usmiechy i pozdrowienia. Przy bazarze zawsze ktos sie "dokleja" i proponuje kupno szafranu, ubran, owocow, pamiatek itd. Troche to uciazliwe czuc czyjas obecnosc za plecami, kiedy chce byc sam i "poluje" na dobre ujecie ze swoim aparatem i kamera.

Szukalem fryzjera, bo dlugie wlosy w tym klimacie nie sa dobre. Oczywiscie od razu jakas sprytna kobieta powiedziala, ze jej brat jest fryzjerem. Zaprowadzila mnie do zakladu i prowadzila pertraktacje, bo starszy pan nie znal angielskiego. Za strzyzenie zaplacilem 20 000 rupii. To nieduzo, ale dalej znalazlem innego fryzjera, ktory strzygl 3 razy taniej. Tak to juz jest z turystami. Znow sprawdza sie moje spostrzezenie z Ameryki Poludniowej i Azji: niektorzy zyja z naciagania a poznaje sie ich po tym, ze znaja angielski. Na ogol nie daje sie orznac, ale Indonezja to nowe dla mnie doswiadczenie, ludzie usmiechaja sie na prawde rozbrajajaco szczerze i latwo ulec roznym bajerom.

Dzis zjem obiad z Hanna a jutro chyba wyruszymy na polnoc.

 

4 komentarze:

  1. Często płacimy "frycowe" w swoim życiu, ale jakże inaczej i przyjemniej to się znosi w... "tych okolicznościach przyrody". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm,Hanna.No super.I tak sobie myślę że oni jeszcze szczęśliwi,jeszcze turyści nie rozbestwili ich.Oby jak najmniej ich tam trafiało.Turyści są super,ale czasem jakość straszna ich.A człowiek się uczy,uczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. W przydomowej świątyni przyklękła jaszczurka.Szafranowy płaszczyk z cekinów.Szemrze wraz z deszczem modlitwy.Wędrowiec ...szczęśliwy na Bali.

    OdpowiedzUsuń
  4. no no ... widze ze idzie ci ta podroz. niespodziewane mile (spotkanie z robertem) i niemile (fryzjer) chwile to normalne. gorzej jak by bylo tylko caly czas stresowo. a "wyprawa" z hanna (policjantka) moze okazac sie rowniez calkiem ciekawym i jednorazowym przeyciem. ;-) jestem sam ciekawy co napiszesz nastepnym razem - czy powrocisz do tego tematu? :) w kazdym badz razie zycze ci dalszych milych chwil ("... w zyciu piekne sa tylko chwile ..." - jak to spiewal kiedys stary polski band) i szczescia na dalszym etapie "wedrujacego zycia". pozdrowienia - mroko z niemiec

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...