poniedziałek, 25 lutego 2008

Kathmandu Moja Milosc

Turysci przybywajacy do Kathmandu w olbrzymiej wiekszosci kieruja swoje pierwsze kroki do dzielnicy Thamel. Tu znajduja sie hotele, knajpy rozbrzmiewajace wieczorem muzyka i mnostwo sklepow z pamiatkami. Dla wiekszosci znajomosc Nepalu to znajomosc tej dzielnicy. Fasady domow o 9.00 rano staja sie kolorowe i sa takie do wieczora. Niewiele sie zmienilo od kilkudziesieciu lat, kiedy przybywali tu pierwsi hippisi, by w oparach haszu szukac zapomnienia. Teraz przybywa tu juz trzecie pokolenie. Wnuki hippisow sluchaja innej muzyki, ale ubieraja sie w podobne kolorowe szmatki. Thamel to mekka dla dziwakow. Ludzie w roznym wieku zawieszeni jakby miedzy dwiema cywilizacjami. Nikt tu za nikim sie nie oglada, trudno zaskoczyc swoja oryginalnoscia, bo caly Thamel to jedna wielka oryginalnosc. Do tego kolorowego swiata jak cmy przybywaja Nepalczycy: rowniez zagubieni. Wieczorem co chwila zaczepiaja szarzy kolesie o metnych oczach: "hasz?", wielu jest zebrakow, najczesciej dzieci, przyklejajace sie do przechodnia, drobnymi kroczkami bosych stop, brudne jak Ziemia Swieta dorownuja kroku, zadzierajac glowe do gory i szybko przerzucajac dlon pomiedzy brzuchem a ustami dajac do zrozumienia, ze sa glodne. Ale kiedy kupic im jedzenie, nie zawsze sa zadowolone. Chca pieniedzy. Na peryferiach Thamel dzieciaki wachajace klej. Sa bezdomne, wiele z nich stracilo rodzicow podczas walk maoistow z wojskami rzadowymi. Do Kathmandu wciaz przybywa mnostwo ludzi z prowincji w ucieczce przed przesladowaniami i przed bieda. Od dwoch lat powaznym problemem jest tez elektrycznosc: codziennie 2 razy po 4 godziny wylacza sie prad; o roznych porach w roznych sektorach miasta. Pociaga to za soba wiele innych problemow.

Thamel to nie Kathmandu. Tutaj, w kolorowym swiecie, procz trudnosci z pradem nie widac problemow, z jakimi boryka sie nie tylko stolica, ale caly kraj. W 2002 roku doszlo do zamachu, w ktorym zginela cala krolewska rodzina na czele z ukochanym monarcha Birendra. Oficjalna wersja brzmi, ze zbrodni tej dokonal syn Birendry, kiedy rodzina nie chciala sie zgodzic na slub z jego wybranka. Wymordowal wszystkich, na koniec palnal sobie w leb. Jakims cudem przezyl starszy brat zamordowanego - Gyanendra, ktory wraz z rodzina przebywal wtedy w Pokharze. Kiedy rozmawialem ze swoimi znajomymi, nikt w Nepalu nie wierzy w oficjalna wersje. Ludzie przekonani sa, iz to Paras, syn Gyanendry dokonal tego zamachu , by ojciec a po nim on sam objal tron. (W obiegu sa wciaz banknoty z oboma monarchami, dobrotliwym Birendra w okularach oraz z dumnym Gyanendra.) Ale od tego czasu w Nepalu zrobilo sie bardzo niespokojnie. Maoisci, ktorzy dotychczas chronili sie w gorach, bedac w ogromnej mniejszosci wyczuli, ze to wlasciwy moment, by w kraju zprzeprowadzic rewolucje. Napadali na wiejskie posterunki policji, mordowali i kradli bron. Agitowali sila i perswazja do idei komunistycznych. Rosli w sile. Ciagle rosna. W koncu stali sie powaznym ugrupowaniem politycznym. Maja 5 ministrow w rzadzie. Mowi sie, ze posiadaja obecnie dobrze uzbrojona 35-tysieczna armie. Red Soldiers. ONZ, ktory probuje interweniowac ocenil, ze z tej grupy tylko 19 tysiecy ma kwalifikacje by byc armia. Rzad chce wcielic ich do swej armii, ale wojsko oficjalnie nie jest polityczne a Red Soldiers jest powaznie skrzywiona ideologicznie i polaczenie obu armii mogloby przyniesc nieobliczalne skutki.

Poza kolorowym swiatem Thamel czesto mozna zobaczyc autobusy z tlumem mlodych ludzi jadacych na dachach, wymachujacych czerwonymi flagami z sierpem i mlotem. Prowokuja, bo nie wolno w miescie jezdzic na dachu. Maoisci agituja tez w miescie. Odwiedzaja restauracje i hotele, wytykajac niesprawiedliwosci spoleczne i obiecujac raj na ziemi. Latwo zapalaj sie do nowych idei mlodzi, ktorzy zawsze mieli gorace glowy i idea walki powoduje, ze tu wszystko bliskie jest szalenstwu. Nad Palacem co wieczor pojawiaja sie stada wron. Skrzecza zlowrogo i obsiadaja drzewa w krolewskim parku. Mam nadzieje, ze nie dojdzie tu do okropnosci, jakie mialy miejsce na przyklad w Kambodzy. To miasto, odwiedzane przeze mnie wielokrotnie jest mi bardzo bliskie.

Poza Kathmandu nie jest lepiej. Ludzie cierpia glod na polnocy kraju, pas poludniowy, bardziej zyzny - Teraj - od wielu dni zablokowany jest przez demonstrantow domagajacych sie wiekszej niezaleznosci regionu od stolicy. Daza do niepodleglosci. Z tego powodu polaczenia z Indiami sa zamkniete. Nie dostarcza sie paliwa z Indii a Nepal go nie produkuje. Dlatego wiele autobusow nie jezdzi a taksowki sa bardzo drogie. Cos tu wisi w powietrzu... .

Kiedy idzie sie jednak z Thamel w kierunku historycznego Durbar Square, odwiedza buddyjska Swayambunath na wzgorzu, Bodnath we wschodniej czesci miasta lub hinduistyczna, poswiecona Siwie - Opiekunowi Zwierzat Pashupatinath, tam czas stoi w miejscu. Psy sa totalnie wyluzowane i spia gdzie popadnie wiedzac, ze nikt ich nie skrzywdzi. Rankiem ludzie oddaja czesc swoim bostwom - kamiennym figurom obsmarowanym pigmentami, z przyklejonym do ust jedzeniem, ryzem i plasterkami bananow. Bo tu bogow sie karmi. Uwielbiam te miejsca, szczegolnie bliskie jest mi Pashupatinath z wymalowanymi sadhu, siedzacymi w pozycji lotosu, gotowymi za kilkadziesiat rupii do sesji zdjeciowej. Niektorych pamietam sprzed lat i - o dziwo - niektorzy pamietaja mnie! To mile.

Hinduskie bostwa pelne sa pasji. Choc Budda tez jest czczony przez Hinduistow, rozni sie od innych. Budda ma oczy przymkniete, jest zamkniety w sobie, skupiony, zatopiony w medytacji, bostwa hinduistyczne patrza groznie, dzierza bron w wielu ramionach, niszcza wrogow, leje sie krew, bogini Kali z wywalonym jezorem rozrywa cialo demona. Oczy bostw sa wyraziste, jak oczy dziewczyn nepalskich. Dzieciom i dziewczynkom maluje sie dodatkowo oczy. Wyglada to pieknie i niesamowicie. Uczennice w szarych mundurkach - te o urodzie bardziej hinduskiej tez maluja namietnie oczy. Nepal, tak jak i Indie, to przede wszystkim oczy. Wszystkowidzace.

Kathmandu dla mnie to przede wszystkim przyjaciele. Kiedy dojechalem tu w 2002 roku z Tybetu, poznalem dziewczyne o imieniu Yasoda. Zaprosila mnie do swego domu na skraju miasta. Poznalem jej rodzine: matke, siostry i braci. Matka namowila, bym zamieszkal u nich mimo duzej biedy i ciasnoty. Stali sie dla mnie niemal jak rodzina. Pomiedzy mna i Yasoda zaczelo rodzic sie uczucie, ale w tym hermetycznym, tradycyjnym spoleczenstwie obwarowanym przesadami i religijnymi oraz moralnymi nakazami nielatwo bylo zblizyc sie do siebie. Rodzina w pelni mnie zaakceptowala, staralem sie przez dlugi czas, prawie rok, zalatwic wize dla niej. Bezskutecznie. W koncu zniecierpliwieni bracia wydali ja za maz, bo sasiedzi "zaczynali gadac".  W miedzyczasie poznalem wujka Yasody - Ekaraja, z ktorym mam mailowy kontakt od 2003 roku. Najmlodszy brat jej matki. Teraz spotkalem sie z nim i opowiada mi o sytuacji w kraju, swoich staraniach wyjazdu do Dubaju - mekki dla mlodych, wyksztalconych Nepalczykow. Pracuja ciezko przez 2 lata za 200 USD miesiecznie, co jest dla nich duzym zarobkiem. Spytalem Ekaraja, czy mozemy odwiedzic matke Yasody. I tam zaskoczenie! Przywitala mnie Yasoda! Akurat przebywala w stolicy, o czym Ekaraj nie wiedzial. Choc to karygodne w tym spoleczenstwie, rzucila mi sie w ramiona. Udalo nam sie porozmawiac chwile bez swiadkow i poprosila mnie o spotkanie i dyskrecje. Wczoraj spedzilismy razem kilka godzin na wzgorzu Swayambunath. W tajemnicy przed rodzina. Jej malzenstwo to pomylka: meza, ktory jest aktorem, ciagle nie ma w domu i w ogole o nia nie dba, z tesciowa tez niedobre stosunki. Yasoda chce uciec. Uciec do Polski.

Zastanawiamy sie, na ile to realne... .

Moze za 2 dni wyjade z Kathmandu na kilka dni do wioski Ekaraja. To moze okazac sie trudne z powodu komplikacji transportowych. Potem wroce do Kathmandu by spedzic w Pashupati ze znajomymi guru festiwal Shivarathri. Nastepnie rusze do Indii; mam juz wize. Jeszcze niedawno dla Polakow byla gratis, teraz placimy jak wszyscy. Zlozylem tez wniosek wizowy w Ambasadzie Pakistanu, do ktorego chce jechac po miesiacu spedzonym w Indiach. Jutro rano odbieram stamtad paszport a potem spotykam sie z Yasoda.

 

Wrzucilem kilka zdjec z Tybetu.

17 komentarzy:

  1. Ty mój wszystkowidzacy, nie zaczynaj tematów matrymonialnych, bo już raz niektórzy blogowicze wypatrzyli sens Naszej wyprawy.Smutne jednak są te obrazy, które teraz przekazujesz...niestety człowiek wszędzie jest taki sam, mimo różnic kulturowych. Wieżę jednak w naszą przemianę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeznaczenie...to piękne Słowo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo!!! Wierzę, że uda Ci się wszystko, czego zapragniesz. Połącz drogę z piękną Yasodą, warto.Prawdziwe uczucie jest bezcenne.Zdjęcia przepiękne.Relacja na żywo prawdziwa i dokładna.Ogromne podziękowanie.Ciepłe pozdrowienia. Są już bazie i pierwsze listki na bagrach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bartek! W mojej intencji nie mialo byc zbyt matrymonialnie, ale rzeczywiscie moglo tak zabrzmiec. Niektorych gagatkow blogowiczow rozpoznaje po ich "serdecznych" komentarzach. Smutne, ale to czesto ponoc bliscy kumple... .

    OdpowiedzUsuń
  5. ... swoją drogą...cóż może być piekniejszego od prawdziwej miłości?

    OdpowiedzUsuń
  6. A moze lepiej: Yasoda Moja Milosc Posmutnialam :( To dlatego ze na dworze pada Niebo placze wraz ze mna

    OdpowiedzUsuń
  7. jesli moge tak napisac w kazdym dlugim, dobrym filmie przychodzi czas na spotkanie po latach ;)....powodzenia Slawku!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć Sławuś, od 20 marca do 04 kwietnia będę Sri lance w miejscowości Beruwala. Czy będzisz może gdzieś w okolicy? Chętnie bym się z Tobą spotkała. pozdrawiam, Krzysia Frankowska

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzeba być Niewdzięcznikiem, żeby czynić coś takiego blogowiczkom! Po tym wszystkim, co tu dla Ciebie, Sławku, napisały... :) Przecież to polskie dziewczyny mają najwięcej witaminy!...

    OdpowiedzUsuń
  10. Pawel! Ty to wiesz dobrze o co chodzi. Git jest!

    OdpowiedzUsuń
  11. Krzycha! W tym czasie bede w Indiach, chce jechac na poludnie i moze tez na Sri Lanke, ale tam podobno niezbyt dobrze sie dzieje wiec uwazaj! Napisz maila to pogadamy o tym! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. ~ósmy cud świata27 lutego 2008 07:10

    Jestem z Tobą - cokolwiek postanowisz.Tylko mnie nie zdemaskuj, bo Cię uduszę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. bartekziel@onet.eu1 marca 2008 05:36

    bardzo pięknie to napisane...a wiosna juz pełną parą rusza, pełno pąków, chodź dopiero za 21 dni będzie prawdziwa wiosna... dlatego też zapraszam do mnie na: www.poradnik-ogrodniczy.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Najbardziej przeraża mnie bieda dzieci.I nie tylko ta materialna bo często emocjonalna równie dotkliwa jest.A oczy cóż,lubię jak są piękne.Sama też maluję je.Noo,jak kobieta chcę również piękna być :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ~ósmy cud świata3 marca 2008 07:08

    Od razu lepiej ...Dziękuje Ci Wielki Cenzorze, kimkolwiek jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  16. piekno zawsze jest umowne....dlaczego kobiety przewaznie mówią ze chca byc piekne? a tylko niektóre , że pragna być mądre...no cóz w sumie jedno nie przeszkadza drugiemu.Świetne reportarze gratuluję, bardzo wiele mi dają.

    OdpowiedzUsuń
  17. ~babcia Brzoski4 marca 2008 09:48

    mi tez jakby lepiej. nie kaszle i mniej strzyka w kosciach. pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...