piątek, 28 marca 2008

Mistyczne Hampi. Nowe zdjecia

Konczy sie trzeci dzien mojej wizyty w Hampi; miasteczku, a raczej wiosce, ktora jest pozostaloscia po niezwyklym krolestwie Vijayanagara. Spedzilem tu wspaniale, bardzo intensywnie czas. I odpoczalem od zgielku, smrodu ihalasu miasta.

Dawne krolestwo Vijayanagara istnialo tu pomiedzy XIV a XVII wiekiem, ale ludzie zamieszkiwali to piekne miejsce nad rzeka Thungabadra od neolitu. Rzadzily nim4 dynastie, z czego glownie po trzeciej pozostalo najwiecej zabytkow. Sa to wlasciwie odbudowane ruiny kamiennych budowli, bardzo surowych w swoim wyrazie, pelnych plaskorzezb jakby nieukonczonych. Wiele z nich przedstawia obfitosc zycia tutaj sprzed setek lat. Najwiecej z nich powstalo za panowania krola Krishna Devaraya, ktory wladal na poczatku XVI wieku.

Hampi to wlasciwie jedna glowna ulica ciagnaca sie niecaly kilometr od Virupaksha Temple z wspanialymi bramami do tzw Magic Temple, gdzie obok znajduje sie wielki monolityczny byk Nandi. (Ten tutaj nie czeka przedswiatynia na Sziwe...). Ludzie sklecili sciany pomiedzy starozytnymi kolumnadami ciagnacymi sie na tej drodze, tzw Hampi Bazar, malujac dolna czesc w pastelowe barwy. Zachodnia czesc blizej Virupaksha to restauracyjki, sklepiki, hoteliki, bo miejscowi ludzie tu zyja z turystyki. A turysci przybywaja i poddaja sie urokowi tego miejsca. Jak sie jednak zdaje, restauracyjek i hoteli, a raczej kwater w prywatnych domach jest wiecej niz przyjezdnych. Blizej rzeki znalezc mozna swiatynie i wykute w skalach slady kultu: lingi, jakiesinskrypcje w jezyku kannada, ktorym wciaz sie w tym regionie mowi, bostwa itd. Czesc swiecka, palacowa, gdzie duzo budowli powstalo pozniej i w stylu indo - islamskim znajduje sie bardziej na poludnie. W miasteczku panuje spokojna, senna atmosfera a ludzie tu spia czesto przed domami. Rankiem, kiedy wychodze o 6.00 rano by zobaczyc wschod slonca, leniwie wstaja ze swoich barlogow na ziemi, czesto oslonietych moskitierami wspartymi na wbitych w ziemie bambusach. Psy jak wszedzie w Indiach, a wlasciwie chyba nie; bardziej wydaja sie tu szczesliwe. No i krowy, ktore wieczorem zbieraja sie na parkingu, gdzie sa ryksze. Dzieciaki albo sa w szkole, albo graja przed domami szklanymi kulkami. Ich matki piora rankiem w rzece i rozciagaja mokre, kolorowe sari na sloncu. Pierwszego dnia wloczylem sie po skalach i ogladalem glownie ruiny swiatyn, kolejnego wypozyczylem rower i objechalem co sie da na poludniu. Slonce piecze tu ostro, ale nic to; bylem w swoim zywiole. Wloczyc sie po starozytnosci, gdzie malo ludzi, zagladac w zakamarki, odkrywac jakies dawne slady ludzkiej aktywnosci. To co najbardziej lubie. Nie bede Wam opisywal swiatyn, bo nie ma to sensu. Z pewnoscia znajdziecie zdjecia w internecie. Wieczorem obserwowalem, jak malpy przeplywaja na drugi, spokojniejszy brzeg rzeki, gdzie nocuja. Wracaja rano, by zebrac o banany i krecic sie przy swiatyniach blizej ludzi.

Patrzac ze wzgorza, widzi sie wokol same kamienie i gdzieniegdzie roslinnosc. Dalej sa te zpola ryzowe i gaje palmowe. Dzis wloczylem sie wzdluz rzeki, wspinajac sie na glazy nagrzane sloncem, cieszac sie szumem wody, odglosami ptakowi samotnoscia. Dalem sie pogryzc wscieklym  komarom, ktore dorwaly mnie wsrod bananowcow a potem wszedlem w kamienny swiat. Znalazlem szerokie na kilkanascie metrow oczko wodne wsrod skal i musialem wskoczyc. Po tym "spacerku " moje sandaly niby trekkingowe kupione chyba w Malezji, reperowane w Kambodzy juz nadaja sie do wyrzucenia... .

Pozostalem tu dzien dluzej niz planowalem, by jak najbardziej sie aktywnie zrelaksowac. Z checia bym tu jeszcze pozostal, bo wiele tu do odkrycia, ale czas nagli. Rano rusze autobusem do Hospet, skad pociagiem wroce do Hubli i dalej na polnoc.

A w 10 albumie troche nowych zdjec.

8 komentarzy:

  1. Pięknie. Życzę dalszej szczęśliwej podróży.

    OdpowiedzUsuń
  2. No faktycznie ratownik z Puri odjazdowy :] http://tybet2008.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też,chętnie bym sobie tam w ciszy pobyła.Świetnie oddajesz klimat

    OdpowiedzUsuń
  4. no cóż.......

    OdpowiedzUsuń
  5. PIEKNA WYPRAWA..POKAZUJE PAN STYL,OTWARTOSC I SZCZEROSC PODROZY JAKI JEST DLA MNIE NATCHNIENIEM I WZOREM.MAM NADZIEJE,ŻE PO POWROCIE DLA KOGOS KTO NIE JEST PANA STUDENTEM TEZ BEDZIE OKAZJA WCZUC SIE W KLIMAT TEJ PODROZY GDZIES W POZNANIU.PS.WIEM,ŻE JEST PAN W INDIACH 7 RAZ,WIEC PEWNIE DOSWIADCZENIE I WSPOMNIENIA PANA TRASE WYTYCZAJA,OD SIEBIE MOGE TYLKO POLECIC WIZYTE NA ANDAMANACH..TO TAK TYLKO "RADA" Z GLOWY ZAFASCYNOWANEGO INDIAMI PO JEDNEJ (NA RAZIE) WIZYCIEPOZDRAWIAMYANASPOZNAN

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ósmy cud świata31 marca 2008 06:50

    Wspaniałe miejsce i udany relaks. Czego chcieć więcej?Ale i u nas cudnie. Słońce się uśmiecha, drzewa zielenieją, ptaki zaloty zaczęły, zmysły szaleją ... Na miłość czas.A w parku mnóstwo psiaków. Wszystkie szukają mantry :))

    OdpowiedzUsuń
  7. ladnie opisales to miejsce, z textu czuje ze jestes na swoim miejscu ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba nam Slawek pozazdroscil tych wiosennych miłosci Znowu szaro buro i ponuro Psia pogoda, nawet romansowac sie nie chce :( Pozdro

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...