poniedziałek, 17 marca 2008

Puri w stanie Orissa

Tak, Tybet przezywa trudne chwile. Pisza o tym gazety w Indiach na pierwszych stronach. Zaczelo sie od pokojowych manifestacji mnichow, teraz pala sie tam samochody, autobusy, motory, rozbijane sa okna. Z cala sympatia do Tybetu wywolanie rozruchow akurat teraz, przed Olimpiada w Pekinie nie jest oczywiscie przypadkowe. Wladze Chin postawione zostaly w trudnej sytuacji, bo jesli zbyt gwaltownie zareaguja, Olimpiada, oczko w glowie rzadu Panstwa Srodka moze byc zbojkotowana, tak jak Zachod bojkotowal Olimpiade w Moskwie w 1980 roku w odpowiedzi na polityke ZSRR na jej wojenne dzialania w Afganistanie.  To nie pierwsze i nie ostatnie takie rozruchy w Tybecie.

Ale wrocmy do Indii:

Czas plynie tu inaczej. Czas jest tu synkretyczny, jak pisal Octavio Paz szukajac analogii w dziedzinie kulinarnej. Zachod jest liniowy; tak jak potrawy, ktore pojawiaja sie na stole: zupa, drugie danie, kompotek :), deser. W Indiach wszystko spotyka sie na jednym talerzu. Hindus miesza potrawy podane na malych tackach, robi papke i je na ogol rekami. Taka tez jest kultura Indii, ktora wchlania wszystko, absorbuje. Odwiedzilem maly sklepik w jednej z waskich uliczek Varanasi, gdzie - ilekroc tam jestem - zaopatruje sie w plyty CD. Ale dopiero teraz zauwazylem pod sufitem w scianie kwadratowy otwor o boku okolo 40 cm. Tam mala lampka podswietlala pomalowana na pomaranczowo figurke Ganesi. Byla "wmontowana" w stara sciane budynku czy swiatyni, na ktorej powstaly nowe sciany i budynki. Nie zburzono niczego, po prostu zabudowano nowym. Zaden "walec", tak jak w Chinach, nie przetacza sie w Indiach burzac stare, budujac nowe. Naklada sie nowe na juz istniejace. Dlatego Varanasi tak fascynuje, kiedy zaglebic sie w male uliczki, wchodzac na placyki i bacznie obserwujac kazdy detal tego magicznego miasta.

Ale pora ruszac dalej. Dojechalem pociagiem do Puri w stanie Orissa nad Zatoka Bengalska. Moim glownym celem bylo jednak Konark, oddalone okolo 37 kilometrow na polnoc, gdzie znajduje sie XII wieczna Swiatynia Slonca. Odwiedzilem ja wczoraj. Tlumy turystow, niemal same Hinduskie rodziny. Wspaniala glowna swiatynia bogato rzezbiona, wrecz koronkowo. Figury bogow i erotyczne wyobrazenia kochankow. wokol tez rzezbione kola srednicy jakichs 4 metrow a na przodzie zniszczone figury koni. Swiatynia miala symbolizowac woz. Symboli ukrytych w detalach jest mnostwo i mozna sie dowiedziec wiecej od przewodnikow polujacych na turystow, wyciagajacych swoje legitymacje, co ma ich uwiarygodnic. Wracajac z Konark zatrzymalem sie na plazy. W Puri odradza sie kapiele, bo piaszczysty brzeg jest stromy, od razu glebia a w dodatku silne prady. Mozna tam spotkac niezwyklych facetow, przewaznie staruszkow o wychudzonych konczynach, ze smiesznymi slomianymi czapeczkami i nadmuchana detka auta. To ratownicy! maja oczy czerwone jakby byli niezle nacpani. Spytalem jednego, czy moge tu poplywac. Zaproponowal, ze bedzie mnie eskortowal, czyli plywal obok. Podziekowalem. Ale moze jeszcze sie skusze... .

4 kilometry od Konark znalazlem wioske rybacka, gdzie olbrzymi ruch, gdyz wlasnie powrocily lodzie pelne ryb. Kobiety kursowaly z pelnymi koszami do sprzedawcow. Kilkaset metrow dalej znalazlem ustronna plaze i wskoczylem do wody. Olbrzymie fale i wspaniala ulga dla ciala po upalach.

Dzis caly dzien spaceruje po Puri. Wiele tu swiatyn, przed ktorymi zawsze kolorowe figury siedzacych lwow z podniesiona lapa. Ich glowy przypominaja ludzkie; grozniego wasatego faceta z wytrzeszczonymi galami. Jego czlonek jest we wzwodzie i czesto przygniata figure slonia, co wyglada, jakby... kopulowali. Podobne wyobrazenie widzialem w Konark, ale tam slonie dodatkowo sciskaly trabami jakies ludzkie postaci.

Glowna swiatynia miasta jest XII wieczna Jagganath, do ktorej wstep maja tylko Hinduisci. Szeroka Grand Road laczy ta swiatynie z mniejsza - Gundicha Ghar, oddalona 3 kilometry. Ulica ta nie bez powodu jest tak szeroka: raz w roku, okolo czerwca i lipca w dniu festiwalu Rathyatra trzy drewniane figury bostw: Balbhadry, Jagganath oraz ich siostry - Subhadry sa wiezione na trzech wozach, adorowane przez pielgrzymow przybylych z calych Indii. Choc do swiatyni by je zobaczyc wejsc nie moge, widzialem wiele ich przedstawien. Sa niezwykle, niemal abstrakcyjne. Cechy charakterystyczne, glownie twarzy, doprowadzone do calkowitego uproszczenia. Okragle oczy i jakies ozdoby. Siostra jest mniejsza i zawsze w srodku. Spotyka sie je na fotografiach, sa malowane na domach, mozna kupic torby lub wisiorki z ich wyobrazeniami. Kojarza mi sie z jakimis postaciami z japonskiej mangghi. Ubiera sie je roznie, w zaleznosci od okazji i swieta.

Miasto nieco spokojniejsze niz Varanasi, choc przy swiatyni Jagganath wieksze zamieszanie. Czasem ulica maszeruja szybko skromne kondukty pogrzebowe, niosac cialo bliskiego zmarlego. W varanasi takze czesto mozna sie natknac na powtarzajacych zalobnikow, niosacych na bambusowych tyczkach zmarlego, ale jest on owiniety w calun, tu odkryta jest twarz i stopy.

Ostatni dzien w Puri spedze z poznanymi w pociagu podroznikami: dwiema dziewczynami z Francji, Wlochem i muzykiem uczacym gry i tanca flamenco, pochodzacego z Luzyc i znajacego polski. Mieszkamy w tym samym cichym hoteliku blisko plazy o wymownej nazwie "Love & Life", jadamy wspolnie wieczorem w restauracji, a dzis chcemy kupic rybe od rybakow, upiec ja na plazy i zjesc z ciapati przy szumie fal i piwku.

Procz Luzyczaninia - Metodego, wszyscy jedziemy nastepnego dnia na poludnie do Pondicherry.

7 komentarzy:

  1. Jesteś jescze? Jaki jest w Indiach oddźwiek zamieszek w Tybecie - czy są głosy poparcia jak dawniej czy coś się zmieniło? Bo niepokoją mnie informacje o aresztowaniach w Indiach. Napisz coś więcej następnim razem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami gubię się w tej mnogości symboli, postaci ludzkich i klimatów tamtejszej kultury.Życia nie starczy aby ogarnąć moim europejskim rozumem ten koktail. Natomiast obraz pączkującego miasta, rozrastającego się na samym sobie jest niesamowity. Życzę smacznego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym, żeby Ziemia była płaska jak talerz z wymieszanymi potrawami.Kto nie umie jeść, leci w kosmos.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolory, świątynie i cały klimat, to osobne życie obok życia, oczopląs.

    OdpowiedzUsuń
  5. ........ten swiat istnieje rowniez bez nas.............

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ósmy cud świata20 marca 2008 01:32

    Dajesz się ponieść Indiom ... Kolejny raz. Cudownie!

    OdpowiedzUsuń
  7. http://ratujtybet.org/DZIALAJ

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...