środa, 21 maja 2008

Amman, Jerash i zamek Ajloun

No i utknalem na kilka dni w Ammanie. Na szczescie moje klopoty finansowe sie skonczyly. Dobrze jest pracowac w "firmie" z  ludzmi, na ktorych mozna polegac i ktorzy pomoga w trudnych chwilach: poznanska ASP przeslala mi pieniadze poprzez Western Union i moge teraz kontynuowac podroz.

Jeszcze w Syrii od kilku osob slyszalem, ze Amman jest brzydki i nieciekawy i pierwotnie chcialem pozostac w stolicy Jordanii najwyzej 2 dni. Jednak polubilem jego atmosfere. Mieszkajac w centrum codziennie mijam zatloczone ulice, ale nie jest to ten rodzaj chaosu, jaki panuje w Pakistanie czy Indiach. Amman przypomina Europe,  poludnie Francji. Ulice pelne ludzi o roznych odcieniach skory i strojach. Najbardziej zachwycaja mnie wysokie czarne kobiety, chyba Nubijki przechodzace dumnie i wolno w dlugich szatach. Maja niezwykle twarze, jakas wiecznosc w ich spojrzeniach. Jordania byla przez wieki miejscem krzyzowania sie kultur z Europy, Azji i Afryki, co stworzylo wspaniala mozaike tego spoleczenstwa. Ludzie sa tu bardzo zyczliwi, ale nie nachalni. Nie tak jak w glebi Azji, tutaj odwiedzajac sklep nie odczuwa sie zadnej presji ze strony sprzedawcow. Wieczorami witryny licznych sklepow jubilerskich skrza sie zlotem i srebrem, manekiny ubrane w niezwykle przemyslne stroje. Glownie nakrycia glowy; plotna z cekinami zwracaja moja uwage, ale nie widzialem kobiety paradujacej w czyms takim. Prawdopodobnie to ubiory na specjalne okazje. Sklepy z olejkami, perfumami i kadzidelkami kusza zapachami. Mozna tu kupic wszystko. O tym ze jest sie w kraju muzulmanskim przypominaja muezini spiewajacy z wiez minaretow. A kiedy w ciagu upalnego dnia akurat nie trafia sie na moment chwalenia Allaha, meczet jest rodzajem noclegowni i biblioteki. Niektorzy mezczyzni siedza studiujac Swiety Koran, inni po prostu chrapia na zielonych dywanach. Luzik. Wyobrazacie sobie kosciol katolicki pelen ludzi spiacych w lawkach?

Niemal wszechobecny jest mlody monarcha tego kraju - Abdullah II. Haszemicki rod z ktorego pochodzi wywodzi sie podobno w linii prostej od Proroka Mahometa. Jego zdjecia zdobia urzedy, sklepy, czasem samochody. Pojawily sie juz tez banknoty z jego podobizna. Ojciec Abdullaha II - Hussain w 1994 roku porozumial sie z Premierem Yitzhakiem Rabinem, co zaowocowalo otwarciem przejscia granicznego Aqaba - Eilat miedzy oboma krajami na poludniu Jordanii, i tym przejsciem bede chcial sie przeprawic do Izraela. Jordania jest tez krajem, ktory jako jedyny w arabskiej wspolnocie umozliwil przyjecie swojego obywatelstwa uchodzcom Palestynskim w 1948 i 1967 roku.

Amman to betonowe miasto rozlozone na wzgorzach, co swietnie widac z ruin fortu. Szare piony i poziomy z malymi ciemnymi kwadracikami okien sa geste i wszechobecne. Ma to swoj urok. Na wzgorzach chlopcy przy wieczornym, wzmagajacym sie wietrze puszczaja latawce. Widac je wszedzie. Kiedy wejdzie sie w uliczki, na niezbyt ruchliwych drogach chlopcy graja w pilke. Kiedy zatrzymuje sie by cos kupic, sprzedawcy czesto witaja mnie usmiechami i pozdrowieniami: "marhaba" lub bardziej oficjalnie "salaam alejkum" i pytaja skad jestem. W calej swej podrozy przekonalem sie, ze Polska dobrze sie kojarzy.

Wczorajszym rankiem ruszylem na dworzec autobusowy Tabar Boor, skad odjezdzaja pojazdy na polnoc od stolicy i odwiedzilem dwa zabytki. Wpierw ten znajdujacy sie dalej: zamek Ajloun na wysokim wzgorzu. Dostalem niezlej zadyszki bo miejscami wejscie bylo na prawde strome. To ruiny XII wiecznej twierdzy zbudowanej w celu ochrony szlakow handlowych pomiedzy Jordania i Syria. Zamek Qala 'at al Rabadh byl tez waznym punktem obrony przed Krzyzowcami, ktorzy oblegali go bardzo dlugo i na szczescie bezskutecznie. Ale zamek ulegl zniszczeniu, wpierw po najazdach Mongolow w 1260 roku, ponownie odbudowany nie oparl sie silnym trzesieniom ziemi w 1837 i 1927 roku. Jego rekonstrukcja trwa praktycznie do dzis. Z murow obronnych widac wspaniale okoliczne wzgorza, pola brazowej ziemi, drzewa i rowne rzedy szarozielonych krzewow oliwnych. Probowalem sobie wyobrazic, jak rozgladano sie wokol wypatrujac golebi pocztowych, dla ktorych to miejsce bylo przystankiem w drodze. Ptaki potrzebowaly jedynie 12 godzin by dostarczyc list z Kairu do Damaszku!

Dojechalem autostopem do wiekszego Jarash, gdzie w centrum miasta znajduja sie jedne z najwiekszych i najlepiej zachowanych poza Wlochami ruiny rzymskiego miasta. Poprzez okazala brame Hadriana, mijajac Hipodrom, gdzie odbywaly sie pokazy i cwiczenia bojowe rzymskich legionow, dochodzi sie do wspanialego Owalnego Placu majacego 90 metrow dlugosci, zamknietego kolumnada o jonskich kapitelach. Dalej antyczny chodnik z wielkich kamiennych blokow i kolumnada po obu stronach. Kiedys jonskie, pozniej zamieniono kapitele na bardziej ozdobne korynckie. Ruiny antycznej katedry, kosciola swietego Teodora, biskupa Izajasza, swiatyni Artemizy, Zeusa, dwa teatry i wiele innych niezwykych miejsc gdzie wciaz odczuwa sie atmosfere, jaka tu panowala 2000 lat temu. No i grupki turystow podazajace za przewodnikami. Takze Polacy.

Podroz po Syrii i Jordanii to dla mnie podroz w czasie. Odwiedzilem bardzo duzo antycznych miejsc i wciaz czeka na mnie to najwazniejsze - Petra. Ale na razie rusze nieco na poludnie w kierunku Mount Nebo i Morza Martwego. Po jego drugiej stronie w Qumran odkryto niezwykle zwoje w 1947 roku. Widzialem niektore w Muzeum w Ammanie. Ale tam najbardziej zainteresowaly mnie wspaniale, tajemnicze rzezby postaci o wysokosci ponad metra. Plaskie odlewy z wielkimi oczami kojarzace sie ze sztuka asyryjska, ale te figury pochodza z 6500 roku p.n.e.!

Opuszczam wiec dzis Mansour Hotel z niezwykle przyjaznym i goscinnym Alim. Powiedzial, ze w razie jakichkolwiek problemow na trasie mam dzwonic. W Petrze i Wadi Rum ma znajomych.

Nieco sie rozleniwilem. Dobre jedzenie w restauracji, jaka znalazlem w miescie, sympatyczne wieczory w hotelu, gdzie przy falafelach, ktore kupowal Ali siedzielismy z innymi podroznikami, glownie z Japonii, dzielac sie swoimi doswiadczeniami, to wszystko znow stanie sie wspomnieniem.  Pozostawilem na scianie hotelu instalacje ze sznurka.

Czas na improwizacje: szukanie miejsca na nocleg, rozbijanie namiotu, zadowalanie sie herbatnikami popijanymi woda, podazanie intuicyjne, dawanie sie poniesc.

Czas na kolejne wzmozenie czujnosci.

3 komentarze:

  1. Opisy pachnące perfumami i kadzidłami.Bardzo mi się podoba "wieczność w spojrzeniach".Syria, Jordania...i znów intuicja przewodnikiem."Instalacje ze sznurka" na pewno genialne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się podoba taki obraz Świątyni.Jest dla ludu.I jest otwarta i garnie.Tylko ...czy u nas nie owocowałoby to ..zagarnięciem tego co w Świątyni?Zapewne znaleźliby się grabiący.I wobec bezwzględności bliźnich,wobec braku świętości co święte,brak mi doprawdy zdania.Chciałabym,ale to najprawdopodobniej nie realne.Dla dobra potomnych.Dla ich dobra.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Piotr C.Ko.23 maja 2008 16:29

    SLAWKU, A O KTOREJ BEDZIESZ W POZNANIU ? Bo nie moge sie doczekac (pokaze Ci swoje zdjecia z mojego urlopu). Piotr C.Ko.

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...