sobota, 17 maja 2008

Syryjskie bliskie spotkania; historia i proza zycia

Hama - miasto z 17  wspanialymi drewnianymi kolami mlynskimi na rzece Orontes. Najwieksze ma ponad 22 metry, nazywa sie Noria Al Muhammadiyya i zbudowano je juz w 1361 roku! To na prawde niezwykle urzadzenia, ktore maja dusze. Wszystkie wydaja podobne dzwieki obracajac swe osi w lozyskach; skrzypia, mrucza jak stary smutny kontrabas. Dobrze bylo siedziec w ich poblizu, pozwalac by rosa z gory opadala na twarz i sluchac tej niezwyklej melodii. Bardzo lubie takie wlasnie miejsca, gdzie dzwieki od setek lat sa niezmienne. Dzwieki, gwar ulicy jest inny niz kiedys a te kola: dawni ludzie slyszeli dokladnie to samo co ja teraz! Takie refleksje przychodzily mi tez do glowy w Burgkirche w Raron w szwajcarskim kantonie Valais, gdzie pochowany jest Rainer Maria Rilke. Szklane szybki w oknach tego starego, sredniowiecznego kosciola na wzgorzu dzwiecza tak samo jak dawniej. W tej Dolinie Rodanu letnie slonce jest silne a wieczorem przychodzi wiatr i szklo w olowianych nagrzanych ramach dzwoni delikatnie. A na scianie piekny stary, nieco prymitywny fresk Sadu Ostatecznego.

Wrocmy jednak do Syrii. Z Hama pojechalem do malenkiej Afamei, gdzie na wzgorzu znajduja sie mury fortecy a dalej niezwykle antyczne ruiny. Wyobrazcie sobie kamieniste pole gdzie przez 2 kilometry ciagna sie kolumnady z korynckimi kapitelami. W roznym stanie, niektore zniszczone, ale wciaz robiace niezwykle wrazenie. Dalej kamienne pozostalosci miasta, wsrod pol co krok zauwazalem resztki cegiel, ceramiki, nawet kawalki szkla z czasow rzymskich i bizantyjskich. Teraz przepedza sie tam stada koz i baranow. Za nielicznymi grupkami turystow jezdza faceci na motorach oferujac monety "znalezione w grobowcach", ale te same podroby widzialem w antykwariatach Damaszku. Ewidentne odlewy, nie bite monety, niemniej ladne ale zamiast 1000 syryjskich funtow za jedna kupilem dwie placac stowe.

Postanowilem przenocowac w ruinach i doczekalem do wieczora, by rozbic namiot. O polnocy obudzil mnie czyjs glos i swiatlo latarki. Jak ten straznik mnie znalaz w takim miejscu? Oczywiscie nie wolno bylo mi tam nocowac. Przykucnal obok otwartego namiotu zapalajac papierosa i czekajac na moja decyzje. Pakowac sie w nocy i szukac innego miejsca? W miasteczku u podnoza gory nie bylo zadnego hotelu. Moglem rozbic sie obok namiotow Beduinow, u ktorych wczesniej goscilem, czestowany herbata. Zapraszali. Ale bylem rozespany i nie mialem zamiaru wychodzic ze spiwora. W koncu100 syryjskich funtow zalatwilo sprawe.

Rano poplywalem w duzym miejscowym jeziorze a potem dojechalem stopem bocznymi drogami do Aleppo. 

Aleppo to bardzo duze miasto. Jest tam wspaniala wielka cytadela na wzgorzu, meczet Umajjadow i piekne waskie, zadaszone bazary, w ktorych sie wloczylem godzinami. Czasem w jakiejs bocznej uliczce stary meczet a w okolicy mojego hotelu dzielnica chrzescijanska z kilkoma kosciolami roznych tradycji; ormianski, syryjski, grecki, katolicki... .

Po dwoch dniach duzy skok nocnym autobusem na poludnie by z miasta Dara'a juz blisko Jordanii wyskoczyc na kilka godzin do Bosry. Ruiny kolejne, olbrzymi rzymski amfiteatr w pozniejszych czasach dziwacznie obudowany wysokim murem. To jeden z najwiekszych w antycznym swiecie z 12 000 miejsc siedzacych.  Nieco dalej wsrod ruin czesciowo odrestaurowany, najstarszy w Syrii a trzeci w swiecie meczet.

Kiedy w Dara'a korzystalem z internetu, pojawila sie policja. Okazalo sie, ze wlasciciel "inwigilujac" moja korespondencje zauwazyl naglowek listu mojej znajomej z Tel Awiwu "Israel" i powiadomil wywiad. Zabrano mnie autem, gdzie siedzialo juz dwoch facetow z kalasznikowami na komisariat. Prawie 4 godziny maglowania: bardzo dokladnie obejrzeli zawartosc mojej torby, kieszeni, sprawdzili co nagrywalem i fotografowalem, pytali kogo znam w Syrii, w Izraelu, kim jest ta osoba z ktora korespondowalem, tlumaczac tez wydrukowane maile, jakie do siebie pisalismy. Nawet plyta CD Abidy Parveen jaka wiozlem z Pakistanu byla bardzo dokladnie ogladana. Na szczescie nie byli na tyle bystrzy by spytac o reszte bagazu, skoro juz podrozuje 11 miesiec. A duzy plecak zostawilem na czas pobytu w Bosra w malej cukierni. Gdyby dorwali sie do tego tobolu, mieliby co robic cala noc. I moze mialbym problem, bo wioze pare kamiennych narzedzi znalezionych w Palmirze. Niezle doswiadczenie z wywiadem syryjskim. Na koniec, kiedy juz wiedzieli wszystko i otrzymali instrukcje przez telefon od swego szefa, ze maja mnie puscic przepraszali za klopot, ale zazadalem, by zaplacili za hotel w ktorym musialem z ich winy pozostac na noc, bo bylo juz za pozno bym jechal do Jordanii. Odwiezli mnie i dostalem apartament, ale wczesnym rankiem ruszylem szybko dalej by uniknac ewentualnej kolejnej "przyjacielskiej wizyty". Pomimo "szpiegowskiego" incydentu opuszczalem ten kraj z poczuciem, ze Syria to wspaniali, serdeczni ludzie; co krok czestowano mnie herbata lub mocna aromatyczna kawa a starszy pan - cukiernik z Dara'a, u ktorego pozostawilem plecak, kiedy opowiedzialem swoja przygode z wywiadem, by jakos zrekompensowac wizerunek swego kraju obdarowal mnie torba pysznych ciastek nie chcac zaplaty.

Jestem juz w Ammanie. Duze miasto, gdzie nie ma zbyt wiele do zobaczenia podobno. Przekonam sie zaraz. Jordania wydaje sie "normalniejsza" i nie tak bojowo nastawiona w stosunku do swego zachodniego sasiada. Jeszcze na poczatku podrozy przez Syrie ktos w hotelu dal mi wizytowke hotelu tutaj. Mansour Hotel w centrum miasta przy King Faisal Street z bardzo goscinnymi, pomocnymi ludzmi, ktorzy prowadza ten interes, z wlascicielem o imieniu Ali. Jesli jakas z dziewczyn znajaca angielski szuka pracy w hotelu, Ali zaprasza. mansourhotel@hotmail.com Hotel nieduzy pracy wiec niewiele a Jordania jest piekna, ludzie przyjazni, Amman dynamiczny i wielokulturowy.

Od wyjazdu z Syrii mam problemy finansowe; jeden z bankomatow, ktory byl pod pradem prawdopodobnie rozmagnesowal mi karte i nie moge nigdzie pobrac pieniedzy. Licze na pomoc ASP z przeslaniem mi poprzez Western Union gotowki, ktora pozwoli przetrwac jeszcze miesiac i wrocic z Tew Awiwu do kraju samolotem.

Pozostal juz tylko miesiac!  Slaskie gumiklyjzy, rolada i modro kapusta. I kompot truskawkowy a potem budyn czekoladowy. O tym marza moje trzewia i nozdrza.

11 komentarzy:

  1. Taaa.A jak już pojesz tych tradycyjnych śląskich potraw,znów pociągnie Cię w barwne zakątki Świata.Wszystkiego dobrego Sławku,na szlaku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bliskich spotkań różnego stopnia, niestety nie można uniknąć. Rekompensata w postaci miejsc,dźwięków. Ciekawe dlaczego 17 kół...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieee. Jak juz pojem klusek slaskich to zaczne sie zastanawiac nad zmiana trybu zycia. Chyba ostatni gwizdek by spowazniec i sie ustatkowac! Dobra, tego watku nie pociagne bo znow moi "koledzy" zaczna docinac... .

    OdpowiedzUsuń
  4. niczego sobie przygoda Bondowska ;) mam nadzieje ze szybko klopoty $$$ mina, i bedziesz mknal z usmiechem ku celom ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Slawku, rodzimy sie jako orginaly, wiekszosc z nas bedzie umierac jako kopia.Wybor nalezy do nas...Droga tez...Trzymam kciuki za orginalne zycie;-))

    OdpowiedzUsuń
  6. Obys sie tych klusek nigdy nie najadł :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tym Bondem to niezłe skojarzenie, ale mnie bardziej pasuje Indiana Jons.Co do zmian w życiu... są konieczne bo nas wzbogacają. A co do forsy, to się nie kryguj moga sie ściepnońć na Ciebie i byda z tego rad. Pozdrazdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ósmy cud świata21 maja 2008 02:04

    Ach te pieniądze ... Wierzę, że to chwilowe kłopoty, ale jeśli potrzebujesz finansowego wsparcia - na mnie możesz liczyć. Kudłaty dobrze godo i jo sie dorzuca bo nom chop z głodu zemrze. Już mu sie kompot śni ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo dziekuje za oferte pomocy!!! Zarowno Kudlatemu Bartkowi jak i Tobie Osmy Cudzie! Na szczescie ASP przeslala mi gotowke i ruszam dalej. Pozdrawiam z upalnego Ammanu!

    OdpowiedzUsuń
  10. a to co nowe kryterium castingu kto mowi gwara slaska ma wieksza szanse Slawka hapsnac?zaczynam sie uczyc godac i gotowac - rolade, kapuste, kluski bo budyn i kompot juz umie:)))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Tylko że... to co robisz, świadczy jak najbardziej o ustatkowaniu.Prawda że samotnym,ale...świadczy o doskonałej dojrzałości człowieka.Przynajmniej duchowej.Wszystkiego dobrego Sławku i świetnej żony :D.OBY.

    OdpowiedzUsuń

PŁYNNA TOŻSAMOŚĆ - mój blog o ginących kulturach

Zapraszam na założony niedawno blog, poświęcony ginącym kulturom i cywilizacjom, przede wszystkim Papui, na którą planuję powrót latem 2012 ...