Do zrobienia "pierwszego kroku" pozostało około 5 tygodni. Powoli "domykam" swoje sprawy, pozostawiając wszystko na cały rok. Jedynym pewnym elementem mojej podróży jest przelot przez Paryż i Buenos Aires do Bahia Blanca, bo do tego miasta zakupiłem bilet lotniczy. Dalsza droga jest jedynie naszkicowana na mapie, ale tak na prawdę wszystko będzie zależne od miejscowych warunków i okoliczności. Nie mam żadnych rezerwacji ani wiz, bo do krajów Ameryki Południowej Polacy już ich nie potrzebują. Mam jednak bilet lotniczy w jedną stronę i będę musiał wyjaśnić urzędnikowi na lotnisku, że nie wracam z Argentyny do Polski, tylko jadę w odwrotną stronę. Mam nadzieję, że pismo z Akademii wystarczy, by przekonać odpowiednie osoby, że nie zamierzam zostać nielegalnie w Ameryce Południowej. Dzwoniłem do Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz do Ambasady z pytaniem, czy mogliby mi wystawić odpowiednie zaświadczenie pomocne na granicy: nie mają takiej mozliwości... .
Wierzę jednak w swoją dobrą karmę, choć na razie czuję rodzaj tremy, jak bokser przed wejściem na ring. W odpowiednim momencie, czyli kiedy znajdę się już nad Atlantykiem, to minie. Zawsze mija i pozostaje tylko instynkt przetrwania, wyostrzanie zmysłów i ciągłe napięcie, przypominające nieco czujność zwierząt wchodzących na obcy teren.
Rewelacja!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTeż bym się tak czuła.
OdpowiedzUsuń