Uyuni to malenkie miasteczko. Przyjechalem tam o swicie. W autobusie bylo zimno jak diabli! Para na oknach zamienila sie w lod... . Droga beznadziejna, jakby jechalo sie po podkladach kolejowych. Czasem autobus jechal po piasku i mozecie sobie wyobrazic, jak brudne bylo wszystko to, co w bagazniku, ktorego klape zaklejono... tasma klejaca. Na moje pytanie, czy w nocy nie otworzy sie gdzies, pilot powiedzial: " no problem". I tak drzalem i wychylalem sie, by zobaczyc, czy czasem nie otwarl sie bagaznik.
O 5.00 rano znalazlem hotel, polezalem 3 godziny i pognalem za miasto na droge w kierunku osady Colchani, znajdujacej sie ponad 20 km dalej a tylko juz 7 km od Saler de Uyuni. Wialo niemozliwie! Ciepla kurtka, kapelusz na glowie, okulary UV i kominiarka zakrywajaca polowe twarzy i uszy. Takim zobaczyl mnie kierowca starego jeepa, ktory za 5 boliwianos podwiozl mnie do Colchani. Stamtad ruszylem w kierunku bieli. Nie jest to biel, ktora mozna sobie tak latwo wyobrazic. Powietrze krysztalowo czyste i cos, co wydaje sie blisko zazwyczaj jest bardzo daleko, szedlem wiec w kierunku bieli ponad godzine, az mnie otoczyla. Sol po horyzont! W miejscu, do ktorego doszedlem znajduje sie tzw Ojos de Salar, ale zadnego oka nie widzialem, wiec, znalezionym narzedziem do kopania soli (twarde jak zamrozona ziemia!) zrobilem 3-metrowej srednicy okrag, oczyszczajac jego srodek. Do dzis wyciagam drzazgi z dloni po tym narzedziu, przypominajacym lopate i kilof w jednym. Kilku pracujacych mezczyzn, walacych kilofami w ta biel i usypujacych stozki metrowej srednicy bylo maksymalnie ochronionych przed promieniami slonca. Twarz w czarnej, welnianej kominiarce i jedyny otwor na okulary przeciwsloneczne. Miejsce wyglada niezwykle! Przyjezdzajacy tu jeepami turysci robia kilka fotek i pedza dalej ponaglani przez miejscowych kierowcow, bo kasa to kasa. Ja mialem ten luksus, ze nic mnie nie poganialo i ponad 1,5 godziny chyba spedzilem na tym wyschnietym oceanie.
Wracalem sobie wolno do Uyuni, nie probujac lapac zadnych pojazdow, wzniecajacych tumany kurzu. Jezdzily z czestotliwoscia 2 na godzine. Wspaniala okolica, ktorej z pedzacego samochodu turystycznego nie mozna doswiadczyc: drgajace malenkie zdzbla trawy, stada ptakow, uciekajace niemal spod nog z milym dla ucha swiergotem (o tych ptakach juz gdzies chyba pisalem...), guanaco - bo tak sie zdaje sie nazywa to podobne do lamy zwierze o brazowej siersci i bialej szyi - bardzo plochliwe i uciekajace juz z odleglosci ponad 100 metrow, brodzacy w kaluzy flaming i wspaniale formacje skalne..
Ostatnie kilomery podrzucili mnie turysci z Holandii i USA. Czulem juz zmeczenie. Tez byli jeden dzien w Uyuni, by zobaczyc Salar i jechali dalej do La Paz. Byli w Potosi, do ktorego mialem zamiar sie udac, ale powiedzieli mi, ze tam co chwila na drogach strajki i mozna utknac na kilka dni. A mnie juz czas zaczyna gonic! Wrocilem wiec do Uyuni, spakowalem plecak i kupilem bilet na nocny autobus do La Paz, z ktorego pisze. Kolejna z rzedu noc spedzona w zimnym autobusie. Zazdroszcze tym, ktorzy na fatalnychj drogach i w zimnie potrafia zasnac... .
La Paz to olbrzymie miasto lezace w gorach. Dzis je sobie troche obejrze i rano wyjezdzam juz do lezacego nad jeziorem Titicaca peruwianskiego Puno.
Witaj Slawek, obejrzalem zdjecia z okolic Colchani - (niestety te, ktore sa dostepne w necie). Klimaty jak z bajki...Momentami kojarzy mi sie to z antarktyda, a te wraki pociagow tez niesamowite. Cos jak zlomowisko statkow w Mauretanii. Najciekawsze jest chyba to odludzie i niczym nie ograniczona przestrzen. Wszyscy czekamy z niecierpliwoscia na Twoje zdjecia. Pozdrowionka, trzymaj sie
OdpowiedzUsuńUsiłuję wyobrazić sobie tą biel i tą przestrzeń krystaliczną/najbardziej mnie ona nęci:)/.Trudy,ale to co wchłoniesz, będzie tylko Twoje.Moim zdaniem warto,tylko martwię się o Ciebie że tak samotnie.Wolałabym,aby towarzyszyła Ci druga osoba.No cóż dzielny człowieku,walcz i idź zgodnie z planem.Pozdrawiam mocno.
OdpowiedzUsuńI szedł samotny, czarny wędrowiec dalej, przed siebie, w dal bo ...."biel się nie smuciani weselitylko się bieliuparty mówię do niejże jest białaale biel nie słuchajest ślepagłuchai staje się bielszapowoli powoli" (T.Różewicz)
OdpowiedzUsuńI szedł powoli,i zmęczoną ręką spocone czoło ocierał.Szedł ...do swej bieli.Nie wiedział że ona.., to kryształ :)
OdpowiedzUsuń