No i jestem w Australii. Choc to niedaleko NZ, calkiem inna pogoda: slonce, lekkie czasem chmurki i ciepelko. Od razu poprawil mi sie nastroj! Tylko przylecialem do Sydney, znalazlem backpackers w centrum i pognalem do Chinatown zjesc tanio i dobrze. W jednym z budynkow 19 restauracyjek oferujacych rozne kuchnie Dalekiego Wschodu. Do wyboru, do koloru! Kazda z restauracyjek reklamuje swoje dania na fotografiach. Ceny nizsze niz gdzie indziej, ale i tak w porownaniu na przyklad z Chinami, jest 3-krotnie drozej. Sydney generalnie jest drogim miastem. Drozszym niz Auckland. Przezyje!
Z pelnym brzuchem ruszylem na polnoc obejrzec slynny gmach Opery. Rzeczywiscie robi wrazenie! Pieknie polozony nad sama zatoka, kontrastuje z wielkim mostem Sydney Harbour. W poblizu tez Royal Botanic Garden z ibisami i duzymi nietoperzami, ktore tu nazywa sie flying foxes ze wzgledu na ich kolor siersci.
Zdazylem tez w ciagu dwoch dni zwiedzic Australian Museum i Museum of Contemporary Art. W tym pierwszym klasycy XX wieku z Europy, Albers, Picasso, Rauschenberg, takze moj ziomal - katowiczanin Hans Bellmer: jego jedna lalka i psychodeliczna fota. Takze historyczna sztuka europejska. W drugim sztuka Aborygenow. Rzeczywiscie tajemnicze malarstwo emanujace jakas niezwykla sila. A propos tego, Poczytajcie "Sciezki spiewu" ("Songlines") Bruce'a Chatwina: swietna pozycja!
Australijczycy to maniacy sportu. W parkach i przy zatoce pelno biegaczy i ludzi cwiczacych, gimnastykujacych sie itd.
Samo miasto jest urzekajace. Wysokie wiezowce w zderzeniu z wiktorianska architektura. Nawt ladnie wspolgra! Na ulicach oczywiscie tlumy ludzi z roznych stron swiata. W takich miejscach zawsze odczuwam samotnosc i po pewnym czasie ciagnie mnie dalej. Kupilem wlasnie bilet do Hobart na 15 wrzesnia. Na Tasmanii bede okolo 10 dni i przylece do Melbourne a potem rusze wglab kontynentu.
Chyba jednak ciężka praca taka podróż.
OdpowiedzUsuńTo czekamy na relacje z Melbourne.
OdpowiedzUsuń